W zeszłą sobotę wróciłam z drugiego w życiu workation, dokładnie tak samo niezadowolona, jak za pierwszym razem (muszę pogodzić się z myślą, że workation to część romantycznego wizerunku przedsiębiorcy, która kompletnie do mnie nie pasuje…). Mimo, że nie udało mi się zrobić tak dużo, jak bym chciała, to jedno wyszło nadspodziewanie dobrze – półroczne spotkanie zarządu Natalii.

Spotkanie zarządu, jak to ładnie ostatnio określiła Agnieszka, z którą od kilku miesięcy masterminduję, odbyło się oczywiście w składzie – ja, ja oraz moje psy. Podczas spotkania psy głównie grzały się na słońcu, a ja podsumowałam, oglądałam i przeplanowywałam pozostałe do końca sześć miesięcy. W skrócie – robiłam półroczne podsumowanie działań i celów (zawodowych i prywatnych).

Po co robić półroczne podsumowanie?

Półroczne podsumowanie to sposób na ewaluację planów i celów, przypomnienie sobie, czy wszystkie na pewno są jeszcze ważne i wdrożenie „planu naprawczego”, jeśli coś kompletnie nie działa.

Nie wymyślamy wtedy całego planu na siebie od nowa, a raczej analizujemy, przekładamy, modyfikujemy plany, które już mamy. Słowem – spoglądamy z lotu ptaka na to, co udało się już zrobić przez minione 6 miesięcy i zastanawiamy się, jak dotrzeć tam, gdzie chcemy, za następne 6.

To szczególnie ważne w tym trudnym okresie, gdy światowa pandemia pokrzyżowała wiele planów i celów ludzi (wiem o tym, bo często o tym piszecie w mailach czy grupie na Facebooku).

No ale przecież robię podsumowania miesięczne i tygodniowe, to nie wystarczy…?

Oczywiście, podsumowania krótszych okresów też są bardzo ważne. Ale podsumowując i planując miesiąc czy nawet kwartał, nie zastanawiasz się nad „big picture”. Działasz na dużo niższym pułapie (że tak się posłużę lotniczą analogią) i nie masz czasu na strategicznie zastanawianie się, jak idzie ci rok. Zwyczajnie – zapierniczasz, a nie snujesz wizje, marzenia i długofalowe plany.

Ja podchodzę do tej sprawy tak, że traktuję półroczne podsumowanie jako mniejszą wersję podsumowania rocznego. Nie siedzę nad nim kilka godzin, nie zajmuję się też w tym czasie schodzeniem na tak niski poziom organizacji, jak na przykład „co będzie się działo za tydzień” albo „ile muszę zrobić, żeby za miesiąc być w punkcie X”.

To czas, żeby jeszcze raz podumać nad swoją roczną intencją (o jej wyznaczaniu więcej dowiesz się z workbooka RESET), zastanowić się, dlaczego nie realizujesz niektórych celów, a inne prują do przodu jak szalone.

Jak przygotować się do półrocznego podsumowania?

Półroczne podsumowanie warto zaplanować. Wykrój dla siebie godzinkę czy dwie, najlepiej w spokojniejszym czasie, bo podsumowanie najlepiej zrobić wtedy, kiedy naprawdę masz wolną głowę (od projektów i bieżączek). Dlatego polecam dwie opcje:

  • zaplanuj podsumowanie na weekend (najlepiej ten, w którym nie robisz żadnych innych podsumowań – miesięcznych czy tygodniowych), a jeśli możesz…
  • zaplanuj podsumowanie wyjazdowe. Dokładnie tak, jak zrobiłam to ja – jeśli masz możliwość, czas i zasoby, połącz podsumowanie z weekendem (albo nawet i tygodniem!) poza domem, relaksem i odpoczynkiem. W takim miejscu i czasie, by na spokojnie zastanowić się nad tym, czego chcesz.

Godziny uwolnione z „bieżączki” na odpoczynek i myślenie zawsze sprowadzają najlepsze pomysły, poza tym nadasz temu podsumowaniu nieco większą wagę. ;)

Pamiętaj, że nie musi to być od razu wyjazd do czterogwiazdkowego hotelu! Możesz:

  • wyjechać na pół dnia na działkę (jeśli masz);
  • wyjechać na city break do któregoś z fajnych, turystycznych miejsc;
  • wyjechać na kemping, namiot;
  • czy nawet pójść podumać na kilka godzin do parku czy nad wodę.

Do dobrego podsumowania będą ci potrzebne przede wszystkim:

  • twoje cele z początku roku (jeśli do tej pory ich nie wyznaczyłeś – nie ma sprawy! Potraktuj połowę roku jako dobry start – przełom grudnia i stycznia to tylko symbol, swoje cele możesz zacząć realizować od dowolnego miesiąca!);
  • spis zadań wykonanych i zakończonych projektów, na przykład w Nozbe czy papierowym kalendarzu;
  • coś do pisania (ręcznie!) – uważam, że część rzeczy warto rozpisać ręcznie, zanim przejdzie się do podsumowania w narzędziu (u mnie to od tego roku oczywiście Notion);
  • elektroniczny notatnik – lub papierowe miejsce, o którym wiesz, że na 100% go nie zgubisz. Chodzi o to, by w jednym miejscu trzymać wszystkie notatki z takich podsumowań i wracać do nich na koniec roku;
  • workbook RESET – nie będę przesadnie skromna i powiem, że do podsumowania warto wykorzystać mój workbook RESET, który wprawdzie w założeniu służy podsumowaniu roku, ale z powodzeniem można wykorzystać go również do półrocznego bilansu. Jeśli już go masz, to do podsumowania półrocznego dodaj pytania z części pierwszej i drugiej.

Jak przeprowadzić półroczne podsumowanie? Mój sposób krok po kroku

Nieco inaczej, niż na koniec roku, półroczna ewaluacja skupia się niemal wyłącznie na tym, co już się wydarzyło. Nigdy nie dokładam sobie żadnych nowych celów, co najwyżej zmieniam sposoby dojścia do nich, jeśli nie czuję, że ciągle jeszcze się sprawdzają.

W skrócie – po prostu dumam nad życiem, zamiast wyznaczać kolejne ambitne cele. ;)

A oto moje kroki:

1. Przypomnij sobie swoje cele

Ale jak to… przypomnij? No przecież chyba chodzi o to, żeby te cele na stałe monitorować i realizować?

No jasne, ale tak szczerze… czy na pewno zajmujesz się wszystkimi celami, które tak ambitnie stawiałeś sobie w styczniu, gdy wydawało się, że wszystko jest możliwe?

No właśnie.

Znajdź zeszyt, elektroniczny notatnik czy Excela, w którym te cele wypisałeś (bo masz coś takiego, prawda…?) albo, jeśli do tej nigdy nie spisałeś ich porządnie, zrób to teraz (tak, RESET bardzo pomoże ci w ich zidentyfikowaniu).

Przepisz je jeszcze raz, najlepiej ręcznie, w dowolnej kolejności (pamiętaj, by były choć trochę SMART).

2. Oceń swoje cele

Teraz dokonajmy małego przetasowania. Przyjrzyj się każdemu z celów i zastanów się:

  • Czy ciągle chcę realizować ten cel? – jeśli do tej pory nie zrobiłeś nic w kierunku realizacji jednego z celów, to być może to najwyższy czas, by samemu przed sobą przyznać, że nie jest on dla ciebie tak ważny, jak myślałeś. To bardzo bolesna decyzja, szczególnie w obszarze „postanowień noworocznych” (będę się więcej ruszać, będę się odchudzać), ale taka szczerość naprawdę popłaca.
  • W jaki inny sposób mogę osiągnąć to, na czym mi zależy, jeśli nie celem, który sobie wyznaczyłem? – każdy z nas ma jakąś intencję (na rok lub w całym życiu) – chce być zdrowy, sławny, bogaty, wolny, kochany, poważany i tak dalej. To, co robimy i jakie cele sobie wyznaczamy, jest tylko realizacją tej intencji. Jeśli więc cel nie zadziałał (np. nie udało mi się zrzucić 5 kg, bo nie chodziłem 2x w tygodniu na siłownię, jak zakładałem), a ciągle intencja jest dla mnie ważna (chcę wyglądać dobrze), to w jaki inny sposób mogę to osiągnąć? Jeśli nie wiesz, jaki inny, motywujący cię cel osiągnąć, to może warto zastanowić się nad własnym projektem?

Jeśli któryś z celów już ci nie służy, bez większego żalu po prostu wykreśl go z tej listy. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, a i my nie będziemy tutaj dumać nad tym, co by było gdyby.

UWAGA! Jeśli któryś z celów jest ciągle dla ciebie ważny, ale jeszcze nie zacząłeś jego realizacji, NIE WYKREŚLAJ GO. Zajmiemy się tym za chwilę. Ale najpierw…

3. Podsumuj, co udało ci się już zrobić

Masz już kartkę z aktualnymi na „tu i teraz” celami. Teraz poproszę cię o wykonanie dwóch prostych czynności:

  1. Przy każdym celu wypisz swój aktualny wynik
    Mówię o wynikach, bo każdy dobry cel ma przynajmniej jeden wskaźnik, na którym możemy oprzeć jego ocenę. Jakąś liczbę, daną, albo wyraźny efekt (zrobiłem / nie zrobiłem). Jeśli twój cel jest określony w ten sposób, to będzie ci łatwo powiedzieć, jak daleko jesteś. Jeśli masz liczbę docelową i aktualną, możesz nawet wyliczyć procent realizacji celu. Nie zawyżaj ani nie zaniżaj – uczciwie napisz, gdzie jesteś (w stosunku do tego, gdzie chcesz być na koniec roku);
  2. Dopisz cele, które już udało ci się zrealizować, ale nie było ich w rocznym master-planie
    Życie to życie i często w trakcie roku zdarzają się przeróżne sytuacje, przez które dryfujemy z obranego kursu. Mogą zmienić nam się priorytety, możemy nagle zapałać miłością do zupełnie innego celu i zacząć go realizować, możemy otrzymać ofertę czy okazję nie do odrzucenia. Żeby nie popaść w marazm i nie zniechęcić się, jeśli liczby z punktu pierwszego nie są za duże, stwórz osobną listę małych i dużych osiągnięć z tego roku. Dobrze, jeśli taką listę robić będziesz na bieżąco (ale o tym pogadamy jeszcze przy innej okazji), wtedy dużo łatwiej będzie ci podejść do tego zadania. Jeśli jej nie masz, w workbooku RESET znajdziesz kilka pytań, które pomogą ci odtworzyć minione 6 miesięcy.

4. Odtwórz, jakie konkretnie działania podjąłeś, by zrealizować zaplanowane cele

Okej, wracamy do listy celów na ten rok. Karteczkę ze zrealizowanymi celami odłóż na bok, ale nie zapominaj o niej – ma podnosić cię na duchu i pokazać, jak dużo zmieniło się od początku roku.

Teraz weź pod lupę każdy z celów, który ostał się na liście po selekcji i dopisz do niego wszystkie działania, jakie do tej pory podejmowałeś, żeby go zrealizować.

Załóżmy, że twoim celem była zmiana pracy do końca roku. Co KONKRETNIE zrobiłeś w tym kierunku?

Czy na przykład:

  • co poniedziałek przeglądałeś oferty pracy?
  • poprawiłeś swoje CV?
  • napisałeś do wymarzonych firm?
  • stworzyłeś dobry profil na Linkedin?
  • budowałeś pozycję eksperta, np. prowadząc bloga…
  • ….

Lista w tym konkretnym przykładzie będzie różna, w zależności od tego, na jakim etapie kariery jesteś, ale jedno jest pewne – szybko zorientujesz się, które cele zostały przez ciebie lekko… zapomniane, a w których idziesz do przodu jak burza.

Na pewno pojawi się też trzecia kategoria zadań, – takich, w których robisz dużo, ale nie przynosi to pożądanego efektu. Jeśli wypiszesz mnóstwo różnych działań, ale wiesz, że nie masz nawet 50% zakładanego celu, to trzeba będzie im się szczególnie przyjrzeć. Zajmiemy się tym już w następnym punkcie.

5. Przeplanuj cele tak, by odpowiadały czasowi, który ci został

Ten krok składa się z kilku elementów, ale razem dadzą ci dobry obraz tego, w którą stronę pójść. W skrócie chodzi o to, by dostosować swoje działania, plany i taktyki do czasu, który jeszcze ci został.

Można zrobić to na kilka sposobów, w zależności od tego, jak daleko jesteś w realizacji celów:

1. Cele dopiero zaczęte lub bardzo, bardzo zaniedbane
Najgorszą krzywdę, jaką możesz sobie zrobić, to probować dojść do celu za wszelką cenę. Załóżmy, że chciałeś zgubić 25 kilogramów do grudnia. To bardzo ambitny cel, ale nie niemożliwy. Jeśli przez pół roku nie zrobiłeś kompletnie nic, żeby ruszyć do przodu, albo straciłeś maksymalnie 2-3 kg, to głupotą byłoby oczekiwanie od siebie, że nagle po jednym „spotkaniu zarządu” zepniesz mentalne (i fizyczne!) poślady i nagle staniesz się fit-bogiem. To tak po prostu nie zadziała.

Zastanów się, co byłoby faktycznie możliwe do końca roku. Może zamiast 25 kg zaplanujesz choć połowę, czyli 12-13? A może dobrze wiesz, że obecnie nie możesz sobie pozwolić na dużo ruchu i nawet 5-7 kg byłoby okej? (Pamiętaj, że po drodze są święta, które nie sprzyjają gubieniu kilogramów!).

Wyznacz REALISTYCZNY, zgodny z twoją wiedzą cel do końca roku. Nie próbuj nadgonić straconego czasu, bo nadgonienie skończy się zapisaniem ambitnego celu na papierze i rozczarowaniem na koniec roku.

Do realistycznego celu dopisz co najmniej 3 taktyki (działania), dzięki którym go osiągniesz.

2. Cele, które nie idą tak jak powinny, mimo działania
Kategoria, na którą musisz szczególnie uważać. Jeśli robisz bardzo dużo i ciągle jesteś do tyłu, odpowiedz sobie na te pytania:

  • Co zupełnie innego mogę zrobić, by osiągnąć cel?
  • Co robią inni, którzy mają takie wyniki, jak chcę mieć ja? (Przy tym pytaniu warto BARDZO UWAŻAĆ – przeanalizuj tylko te osoby, które są w miejscu, w którym chcesz być jeszcze w tym roku – co robią, jak działają, jakie taktyki przyjmują. Nie porównuj się z osobami najpopularniejszymi w twojej dziedzinie czy mistrzami – oni już dawno działają zupełnie inaczej, niż jest tobie potrzebne!)
  • Jakie działanie przynosi mi najmniej efektów? Z czego mogę zrezygnować?
  • Jakie działanie mogę zintesyfikować? Co mogę „podkręcić”?

6. Stwórz konkretny, możliwy do wykonania plan działania

Na koniec najważniejsza rzecz – stwórz mniejsze cele pośrednie na każdy kwartał, miesiąc i tydzień bieżącego roku. Pamiętaj, że najłatwiej planuje się takie działania od tyłu, a więc zaczynając od efektu, jaki chcesz uzyskać na koniec grudnia i stopniowo cofając się aż do dnia, w którym robisz przegląd (metoda ta znana jest też jako metoda Kurta Vonneguta).

W workbooku RESET znajdziesz szczegółowe kroki, jak można rozpisać cele w ten sposób dla każdego miesiąca czy tygodnia, wraz z praktycznymi ćwiczeniami. Możesz to też oczywiście zrobić w dowolnym innym miejscu, chociażby w Notion. Szykuję zresztą szablon do pobrania, dzięki któremu takie podsumowanie będzie łatwiejsze – pojawi się za kilka dni. :)

Pamiętaj, by uwzględnić w planie wszystkie stałe okoliczności do końca roku, w szczególności:

  • święta na koniec roku – co roku cały grudzień jest praktycznie do wyrzucenia, bo każdy zwalnia, podsumowuje i planuje następny rok;
  • wakacje – cele mogą być realizowane w wakacje, ale najczęściej nieco zwalniamy w tym czasie. Pamiętaj o tym, planując cele;
  • pandemia – jest jak jest i dużo z nas jest w takim stanie, że nie potrafi tak do końca skupić się na realizacji ambitnych celów. Pomyśl i o tym, kiedy nagle najdzie cię myśl, by zaplanować przebiegnięcie maratonu do końca roku ;)

7. Podziękuj, pogratuluj sobie i działaj!

Na koniec popatrz jeszcze raz na całą robotę, która wykonałeś i poklep się po plecach. Nawet jeśli dopiero zaczynasz z niektórymi (a nawet i wszystkimi!) celami, to i tak właśnie zrobiłeś duży krok do przodu!

Zaplanuj jakąś przyjemność dla siebie – kino, spacer, weekend leniuchowania albo nową książkę.

A potem – działaj! Masz jeszcze 6 miesięcy by być bliżej tego, na czym ci zależy. To ciągle kupa czasu. Trzymam kciuki! :)


RESET WORKBOOK

Z workbokiem RESET zamienisz marzenia w cele, cele w zadania, a zadania w konkretny plan na 2020!