Jestem już po osobistych podsumowaniach i wstępnych planach na 2020 rok, czas więc również na te publiczne, blogowe.
Przez najbliższych kilka dni na Life Geek pojawiać się będą teksty podsumowujące z przeróżnych dziedzin. Będzie o planach na następny rok, najlepszych książkach, podsumowaniach tego, jak czytaliście Life Geeka – do wyboru, do koloru.
Na początek duże podsumowanie roku z Life Geek. Tak, tak – wyobrażasz sobie, że to dopiero rok? Bo ja ciągle nie mogę w to uwierzyć. Wydaje mi się, jakby Life Geek był ze mną od zawsze.
A tymczasem minęło zaledwie 12 miesięcy, które zmieniły moje życie o 180 stopni. I to szybciej, niż bym się spodziewała!
Ale po kolei:
TROCHĘ HISTORII
Myślę, że jestem ci winna trochę historii powstania Life Geeka, bo mam wrażenie, że nigdy nie dzieliłam się drogą, jaką cały projekt przebył.
Od 2014 roku prowadziłam mniej lub bardziej regularnie fan page i bloga (tak, fan page był pierwszy!) Jestem Geekiem. Było to typowe, okołogeekowskie miejsce, choć zamiast recenzji filmów i seriali wolałam opisywać całą nerd-kulturę.
Ale nawet i tam pojawił się już pierwszy tekst dotyczący osiągania celów i związany był z… Aquamanem. Ciągle jeszcze możesz przeczytać go na blogu. Jak widać, już wtedy powoli zaczynałam interesować się pracą nad sobą.
Drugim przełomem było przeczytanie (i sumienne przerobienie!) książki Superbetter od Jane MacGonigal, którą dostałam do recenzji. Chcąc dobrze przygotować wpis, postanowiłam nie tylko pochłonąć to, co autorka oferowała, ale i zobaczyć, jak takie podejście działa.
Superbetter duży nacisk kładzie się na zrozumienie samego siebie i to chyba był strzał w dziesiątkę. Zaczęłam lepiej rozumieć, dlaczego działam jak działam, jakie mam talenty i nad czym warto pracować.
Brzmi to może banalnie, ale dla mnie było przełomem. Wiedziałam, że organizacja czasu i projekty leżą u mnie kompletnie. Z drugiej strony przestałam się samobiczować w związku z tysiącami pomysłów na hobby czy pracę – wiedziałam już, że osoby, których talentem jest Zbieranie, Uczenie się, Intelekt czy Odkrywczość (tak, w międzyczasie zrobiłam test talentów Gallupa i to też jedna z najlepszych decyzji na świecie) po prostu działają inaczej niż inni.
I zaczęłam tę wiedzę wykorzystywać. Po pierwsze, rzuciłam się na tematy związane z organizacją i samoorganizacją, skoro była to moja pięta achillesowa. Jako osoba na co dzień pracująca w branży nowych technologii nie wyobrażałam sobie, by nie połączyć tego właśnie z nimi – stąd na blogu, jeszcze pod starą nazwą, zaczęło pojawiać się coraz więcej sprytnych rozwiązań – aplikacji, programów, gadżetów.
Po drugie, zajęłam się organizacją pracy zawodowej. W tym czasie pracowałam w zespole rozsianym po całej Europie i tematy związane z dobrym planowaniem komunikacji czy akcji marketingowych, za które byłam odpowiedzialna, wymagały nabycia nowych umiejętności.
Te tematy rosły we mnie i dojrzewały, a wraz z nimi zaczął uwierać stary format bloga. Nie chciałam wkurzać starych czytelników nowymi treściami, ale nie chciałam już też pisać tych starych. To był duży, duży impas jeśli chodzi o blogową „karierę”.
W końcu, we wrześniu 2018, przy okazji ustalania dalekosiężnych, długofalowych planów na przyszłość, o czym pisałam już tutaj, postanowiłam, że nie ma innego sposobu, jak odciąć grubą kreską to, co było, od tego, co jest.
Potrzebowałam miejsca, w którym to, czego się uczę, co wypróbowuję i co działa, będzie mogło służyć też innym. Chciałam tłumaczyć, jak radzić sobie z organizacją, ustalaniem celów, projektowaniem życia. Tym bardziej, że w pracy zawodowej tematy organizacyjne zaczynały iść naprawdę dobrze – poprawiłam swoją efektywność, pomagałam budować efektywność mojego zespołu i współpracowników. Wiedziałam, że nie ma już odwrotu.
I tak, 1 stycznia 2019 roku narodził się Life Geek.
ROK LIFE GEEKA
Life Geek od początku miał być miejscem dla ludzi, którzy lubią optymalizować i poprawiać swoje życie. Zdecydowanie bliżej mu do tematów lifehackerskich, niż tych skoncentrowanych na planowaniu, organizowaniu czy aspektach biznesowych.
Zawsze zależało mi na tym, by pokazywać praktyczne sposoby na ogarnianie życia – na działania intencjonalne, świadome, zgodne z własnym celami. Ale też… sprytne, czyli takie, które pomagają zoptymalizować życie i pracę, by wygospodarować dużo miejsca na odpoczynek czy rozwijanie hobby.
Dlatego w pierwszym etapie budowania Life Geeka postawiłam mocno na podstawy. Było sporo o podstawowych koncepcjach, narzędziach i cyfrowych pomocach. Zwyczajnie chcę, żeby blog był miejscem, w którym znajdziesz odpowiedź na wszystkie pytania, które są ważne w kontekście sprytniejszego życia.
Stąd pomysł miesięcy tematycznych, poświęconych konkretnym zagadnieniom, które przewijały się przez bloga cały rok.
Pojawiły się m.in.:
- miesiąc smart-planowania
- miesiąc zwalczania prokrastynacji
- miesiąc budowania nawyków
- miesiąc smart-podróżowania
- miesiąc organizacji pracy
- miesiąc projektowania roku
W każdym z miesięcy tematycznych pojawiały się dodatkowe materiały, m.in. ebook dotyczący projektowania idealnego dnia, checklisty, nawykowniki i webinary. Większość z nich zebrana jest teraz w Biblioteczce Life Geek.
Udało mi się też przekroczyć barierę 20.000 unikalnych użytkowników w miesiącu, która była celem na 2019 rok. Dość ambitnym, biorąc pod uwagę ogromny odpływ czytelników w związku ze zmianami. Dość powiedzieć, że na początku roku odwiedziny plasowały się gdzieś w okolicach 7-8.000 unikalnych użytkowników w miesiącu…

W sumie napisałam dla was 90 mniej lub bardziej rozbudowanych wpisów, co biorąc pod uwagę to, co działo się w 2019 roku, jest dla mnie ogromnym osiągnięciem.
A działo się dużo i nie wszystko trafiło na social media. Przede wszystkim, jeszcze w 2018 roku zaczęłam przygotowywać się do opuszczenia etatu – finansowo i psychicznie. Nie był to łatwy krok, bo bardzo lubiłam pracę zarówno w branży gier, jak i jako marketer zajmujący się światem online. Do tego stopnia, że jeszcze z 2 lata temu nigdy nie przypuszczałabym, że moim głównym zawodowym celem będzie rozwinięcie firmy, która zajmie się pomocą w organizacji życia i pracy.
O, to było dokładnie wtedy. Jak widać, święta w moim wydaniu służą odważnym decyzjom. ;)
W międzyczasie czekał mnie też najtrudniejszy rok pracy na etacie. Ze względu na wiele niezależnych ode mnie decyzji, zostałam niemal całkiem sama z zaplanowaniem, zorganizowaniem i wdrożeniem dużej kampanii promocyjnej. Było to wycieńczające psychicznie i fizycznie (stres spowodował m.in. potężne zapalenie tchawicy i ponad 40 stopni gorączki (!!!) na przełomie lutego i marca). Może zabrzmi to górnolotnie, ale jedynym, co trzymało mnie wtedy przy jako-takiej sprawności umysłowej, był mój mąż, wy, czytelnicy i cała koncepcja Life Geeka.
Wtedy też ostatecznie zdecydowałam, że po zakończeniu projektu zakończy się też moja przygoda z ówczesnym pracodawcą, a ja spróbuję sił jako „etatowy” Life Geek. Miało się to wydarzyć dużo wcześniej, niż oryginalnie planowałam i to powodowało dodatkowy stres.
Ostatecznie ostani raz w pracy byłam dokładnie 28 czerwca, 2 dni przed moimi urodzinami (znacząca data, prawda…? :)) i kosztowało mnie co najmniej kilka dodatkowych siwych włosów i zmarszczek. Napięcie i stres związane z niepewnością, ogromem odpowiedzialności i koniecznością (po raz kolejny) przeorganizowania się prywatnie i zawodowo był nie do opisania.
Na szczęście dla mnie samej, nie lubię długo się zamartwiać, zakasałam więc rękawy i ruszyłam jak taran do przodu.
Przede wszystkim, zorganizowałam dwie edycje kursu o skupieniu dla osób pracujących w branży nowych technologii – Skup się wreszcie. Pierwszą, bezpłatną edycję latem (jako wyzwanie w ramach MBA jednej z najlepszych mentorek kobiecych biznesów, Sigrun, w którym mam szczęście i przyjemność uczestniczyć) i drugą, płatną już jesienią. Z kursu skorzystało już blisko 200 osób (część z tych, którzy przeszli kurs bezpłatny, zdecydowało się dołączyć również do wersji płatnej!), a sam program zdobywał świetne oceny. Jestem z niego dumna, bo kosztował mnie wiele pracy, ale i stanowił doskonałą lekcję prowadzenia biznesu online.
Zaraz potem pojawiła się koncepcja Ogarniętych Poniedziałków, a więc serii cotygodniowych webinarów na tematy związane z ogarnianiem w pracy i życiu prywatnym, a także nieoficjalne live’y z serii Druga Kawka. Za chwilę też w sprzedaży pojawi się pierwszy workbook o planowaniu roku.
Pod koniec roku poczułam też mocny wiatr w żagle. Zakochałam się w aktywności fizycznej. Odpoczęłam po dwóch edycjach kursów. Dostałam naprawdę moc pozytywnej energii po Ogarniętych Poniedziałkach i Drugich Kawkach. Rozwinęliśmy (i ty, i ja, bo to nasze wspólne „dzieło”!) grupę Life Geeki na Facebooku. Z wrażenia skręciłam kostkę. ;)
Słowem: działo się sporo, a wspomnienie wykańczających, stresujących i jednych z najgorszych 6 miesięcy mojego życia zdążyło już mocno zblednąć i odejść w niepamięć.
Wszystko idzie ku lepszemu, również dlatego, że zdecydowałam się na okołoświąteczny RESET (you see what I did there? ;)) i totalne odcięcie się od pracy i zawodowych obowiązków.
A to nie jest aż takie proste, bo oczywiście Life Geek nie jest moim jedynym źródłem utrzymania. Na co dzień pracuję również z małymi i średnimi przedsiębiorstwami jako marketer. We wrześniu zdecydowałam się połączyć siły z kilkoma innymi freelancerami i zacząć pracę w ramach butiku digitalowego Goodboi.
Ale docelowo chcę, by czysto marketingowa odnoga mojego biznesu była coraz mniejsza. Dlaczego?
DZIĘKUJĘ
Pomaganie Wam i wsparcie – czy to w organizacji pracy, czy to w prowadzeniu bardziej świadomego życia, to coś, co mogę już dziś, dość górnolotnie, nazwać moją życiową misją.
Dawno zrozumiałam, że tworzenie gier czy marketing w branży elektronicznej rozrywki świata nie zmieni, a im jestem starsza, tym większą nabieram ochotę, by jednak „robić różnicę”.
Life Geek daje mi tę możliwość. Plus wolność, by robić to po swojemu i na własnych warunkach.
Dlatego niezmiernie cieszy mnie każde dobre słowo, które pojawia się tu, w social mediach czy mailowo. I nie chodzi o to, że lubię jak mnie się chwali (choć nie ma się co oszukiwać – każdy lubi!), bo najbardziej cieszą mnie wasze historie.
Ktoś zdecydował się zmienić pracę i ma teraz dużo lepiej, niż wcześniej. Ktoś inny zorganizował życie rodzinne i ma więcej czasu. Ktoś robi podsumowania tygodniowe czy miesięczne i wreszcie wie, co chce osiągnąć. Ktoś się lepiej koncentruje w pracy.
To właśnie to, co popycha mnie do działania, do pracy, do planowania nowych form wsparcia dla was i tworzenia ambitnych planów na przyszłość (o których już niedługo w osobnym tekście).
Z całego serducha – dziękuję. Za to, że mogę pomagać Wam, że mogę towarzyszyć wam w drodze, po której od kilku lat kroczę również i ja.
Wiem, że ten rok będzie wyjątkowy. Mam cele ambitne pod sufit i wielką determinację, by je zrealizować. Chcę, żeby było praktycznie, mądrze, prosto. Chcę działać dla siebie, by potem móc pokazywać Wam, że się da. Że nie trzeba urodzić się w czepku czy być mistrzem organizacji od kołyski, żeby osiągać to, co się chce. Że sukces można definiować na miliard różnych sposobów i nie zawsze jest to ten, który do gardła wciskają nam mówcy motywacyjni.
Że nie trzeba żyć szybko, ale trzeba żyć z intencją. Można dużo odpoczywać, i nie być przy tym apatycznym. Że można małymi krokami, sprytnie, dochodzić do tego, czego się chce.
Że można po prostu pokochać zmianę, dążenie do rzeczy ważnych, układanie i projektowanie życia tak, by być z niego dumnym.
Słowem – by być life geekiem. :)
Czego sobie i tobie w 2020 życzę z całego serducha!
Wszystkiego dobrego, geeku!