Wiadomo, że dziś lengłydż znać trzeba i bez angielskiego jak bez ręki, ale są też języki-przyrodni bracia. Niby coś kojarzę, niby umiem się przedstawić, ale to przelotna znajomość. Trochę szkoda, nie? Ano szkoda, dlatego postanowiłam odświeżyć język poprzez… aplikację. A oto, jak mi poszło.

Deal był niezły: skoro i telefonu, i języka używam codziennie, to dlaczegoby nie połączyć obu? Obiektem testowym został niemiecki, z racji pracy w polsko-niemieckiej firmie i nisko latających obco brzmiących konwersacji. Do wyboru był jeszcze rosyjski (nauka w podstawówce i liceum) i irlandzki (o którym będzie też trochę). Niemiecki miał tą przewagę, że uczyłam się go niedawno, już jako dorosła osoba, w szkole językowej. Wtedy przegrał z brakiem czasu, ale chęć pozostała.

Tekst jest częścią serii o nauce dzięki technologii. Pozostałe wpisy w ramach cyklu:

→ #1 Jak wiedzieć więcej dzięki wykorzystaniu technologii?

Wybrałam kilka różnych aplikacji do nauki i chwilę zajęło mi, zanim znalazłam najodpowiedniejszą dla siebie. Ty nie musisz szukać, bo przygotowałam małą podpowiedź i recenzję 4 z nich, ale zarezerwowałam ją wyłącznie dla czytelników mojego newslettera. Newsletter jest prościutki, milutki, mięciutki i na tyle nieregularny, że nie zaśmieci ci skrzynki – obiecuję. ;)

W tym tekście opowiem za to o wadach i zaletach aplikacji językowych w ogóle, bez wskazywania na konkretną. Przerabiając kilka z nich zauważyłam, że borykają się z tymi samymi problemami i mają podobne zalety.

A czy warto uczyć się języków poprzez aplikacje mobilne? O tym na końcu, w podsumowaniu.

Aplikacje do nauki języka – zalety

1. Multimedialność

W aplikacjach do nauki języka wszystko się świeci, wiruje, błyska i gada do ciebie. W końcu to aplikacje, a nie nauka w szkolnej ławie. One wprost palą się do nauczania: możesz do nich gadać, rozwiązywać zadania, tłumaczyć teksty, patrzeć na obrazki, a nawet poprawiać to, co napisali ludzie z innych krajów. Jeśli – tak jak ja – lubisz uczyć się języków, to będzie to dla ciebie po prostu duży fun.

2. Krótkie lekcje / małe porcje wiedzy

Twórcy aplikacji wiedzą, jak cenny jest twój czas i że telefon oznacza skupienie na poziomie muszki owocówki. Nie będzie półgodzinnych lekcji, nie będzie długich tekstów do przetłumaczenia. Tylko małe zadania związane z konkretną tematyką, które w sumie zajmą ci kilka minut.  Dzięki temu języka możesz uczyć się wszędzie: od podróży komunikacją miejską po… ekhm… toaletę. Wszędzie tam, gdzie przeglądasz bezmyślnie mobilnego Fejsa, zamiast zrobić coś pożytecznego

3. Obszary tematyczne

Kiedy uczysz się nowego języka w dorosłym życiu, przyświeca ci jakiś cel. Chcesz się dogadać na wakacjach, w pracy, dobrze wypaść na rozmowie kwalifikacyjnej… Twórcy aplikacji językowych to wiedzą i dlatego od początku uczą cię konkretów. Jak się przedstawić, jak zamówić coś w restauracji… Niejako „przy okazji” uczysz się form gramatycznych, mówienia czy rozumienia ze słuchu. Już na pierwszej lekcji poznajesz przydatne słowa i zwroty, więc w awaryjnej sytuacji uda ci się powiedzieć kilka słów. Oczywiście, aplikacji tak ławo nie da się przechytrzyć. W ostatecznym rozrachunku i tak musisz podążać za przygotowanym programem, bo bez przyswojenia konkretnej partii materiału nie odblokujesz kolejnych.

4. Poszerzanie słownictwa

Jeśli twoim problemem jest nie gramatyka czy mówienie, a zapamiętanie słówek, to aplikacja jest idealnym rozwiązaniem. Nie oszukujmy się – program nie zrobi z ciebie pisarza na miarę Shakespeara, bo tego najlepiej uczyć się z profesjonalistami. Ale będzie najlepszy w tym, czego prosto wytłumaczyć się nie da, a co trzeba po prostu wkuć na pamięć. Głównie dlatego, że patrz punkt 1.: obrazki, fiszki, łączenie słówek z tłumaczeniami, znajdowanie najlepszych wyrazów do uzupełnienia luki i wiele, wiele, wiele więcej. Brzmi lepiej, niż powtarzanie z kartki, nie?

5. Niezłe do osłuchania się z językiem

Mój pierwszy nauczyciel angielskiego (pozdrawiam panie Wojtku!;)) mówił z amerykańskim akcentem, więc i ja mówiąc po angielsku skręcam w tę stronę. Ale wiem z doświadczenia, że (niestety) nie każdy nauczyciel zwraca uwagę na prawidłową wymowę od pierwszych dni nauki. Rozwiązanie? Osłuchanie się z nativami, na przykład w aplikacji mobilnej. W każdej z nich znajdziesz słowa, zwroty i całe zdania, nagrane przez osoby władające językiem. Wprawdzie program nie wytłumaczy ci, dlaczego masz wymawiać coś tak, a nie inaczej, ale przynajmniej od początku będziesz wiedzieć jak to zrobić.

5. Dobre metody na podtrzymanie motywacji

Aplikacje to nie nauczyciele z kilkuletnim stażem. To sztab specjalistów od marketingu internetowego, aplikacji mobilnych, pozyskiwania klienta plus nauczyciele z kilkuletnim stażem. I jeśli ktoś ma cię przekonać do regularnego powtarzania słówek i przerabiania lekcji – bez opłaconych korepetycji, bez konkretnych terminów i bez widma egzaminów wiszących nad głową, to będą to tylko ludzie, którzy na aplikacjach mobilnych zjedli zęby.

Twórcy stosują różne rozwiązania. Włączają do programu grywalizację, nagradzając punktami i zachęcając do wykonywania questów, wysyłają przypomnienia w formie wiadomości push, piszą tęskne maile, gdy nie zalogujesz się przez kilka dni czy tygodni… Wszystko, co na pewno znasz z innych aplikacji i gier mobilnych. Dziwnym trafem wszystko to działa jakby bardziej niż zazwyczaj.  Może dlatego, że motywuje do czegoś pożytecznego.

 

Aplikacje do nauki języka – wady

Ale tak super różowo to nie jest – gdzie zalety, tam i znajdą się wady. A że aplikacje do nauki języka są tworem bardzo specyficznym, trzeba pamiętać o kilku ograniczeniach.

1. Brak gramatyki

Wspominałam już o tym w zaletach. Wszystkie testowane aplikacje miały jedną wadę – mówiły jak coś napisać albo powiedzieć, gorzej z wytłumaczeniem, dlaczego tak powinnam zrobić. Gramatyka potraktowana jest po macoszemu, szczególnie na niższych poziomach (nie sprawdzałam zaawansowanego niemieckiego, bo jeszcze nie udało mi się do niego dotrzeć). Z tego powodu nie da się w 100% polegać na aplikacji, trzeba od czasu do czasu zerknąć do podręcznika, szczególnie jeśli do języka podchodzisz na świeżo.

W moim przypadku zasady niemieckiej gramatyki błądziły mi gdzieś-tam po obrzeżach świadomości, gorzej było ze słówkami – więc to, co dla wielu będzie wadą, dla mnie było zaletą.

2. Zbyt oczywiste wybory

Aplikacje często proszą o uzupełnienie zdania albo wybór odpowiednika w poznawanym języku. Problem w tym, że wybory są… oczywiste i łatwo je zgadnąć. Na przykład: musisz ocenić, które ze zdań znaczy „Dobry wieczór”. Aplikacja proponuje 4 odpowiedzi, w tym trzy błędne: „pomidor”, „Mam na imię Kasia”, „Cześć!”. Nawet, jeśli nie pamiętasz, jak w danym języku wita się wieczorem, bez problemu wybierzesz odgadniesz właściwą. W ten sposób kompletnie niczego się nie uczysz, bo przecież gdybyś chciał kiedyś w Berlinie z kimś się przywitać, będziesz się raczej zastanawiać, czy powiedzieć „Guten Morgen”, czy raczej „Guten Tag”, a nie wybierał między pomidorem a kotem. O ile w ogóle zapamiętasz zwrot, bo oczywisty wybór to wybór bezmyślny.

3. Powtarzające się zadania

No nie ma siły – to tylko program, a nie nauczyciel z krwi i kości. Ma więc skończoną ilość zadań do przerobienia. Wprawdzie aplikacje starają się nie serwować tego, co już umiesz, ale zdublowanych zadań nie da się uniknąć. To szczególnie uciążliwe, gdy chcesz powtórzyć słówko lub grupę słówek – po przetłumaczeniu kilka razy tych samych zdań robisz to już bezmyślnie, na pamięć.

4. Moje słonie lubią pić mleko

Kiedy twórcy pozwalają aplikacji samej konstruować zdania, wychodzą z tego wyrażenia poprawne, ale wyrwane z kontekstu i absurdalne. Jak te słonie z tytułu. Zdecydowanie wolałabym użyteczne w codziennej rozmowie zwroty (nie tylko przedstawianie się czy składanie zamówienia w restauracji), niż ćwiczenie gramatyki i słówek w oderwaniu od rzeczywistości.

5. Język językowi nierówny

Wiadomo, że niektórych języków uczy się trudniej. Wszystko też zależy od nauczyciela. To samo dotyka aplikacji językowych: mogą uczyć świetnie angielskiego, ale za to słabo rosyjskiego czy francuskiego. Tak było w przypadku mojej nauki irlandzkiego, który choć w aplikacjach występuje, nie jest dobrze opisany i udźwiękowiony. A ponieważ wymowa irlandzkich zwrotów jest mocno specyficzna, nauka z aplikacji jest praktycznie niemożliwa. Podejrzewam, że im bardziej niszowy język, tym będzie gorzej.

6. Żeby nauczyć się języka, musisz znać język

Czyli dość oczywista sprawa – większość aplikacji jest anglojęzyczna. Jeśli z lengłydżem niespecjalnie ci po drodze, tłumaczenie zdań z obcego języka na angielski będzie trudne. Po prostu nie tylko trzeba myśleć w nowym języku, ale i ćwiczyć angielski. Ja nie mam z tym problemu i całość uważam za całkiem niezłą zabawę, ale dla wielu osób będzie to przeszkoda nie do przejścia.

 

Czy warto uczyć się języka z aplikacją?

PODSUMOWANIE

Jak już wspomniałam, aplikacje językowe są doskonałym narzędziem do nauki słówek. Będą szczególnie pomocne zabieganym i  cierpiącym na brak czasu. No i są tak blisko ciebie, jak tylko możliwe, żebyś uczył się bez wymówek – króciutkie lekcje, zachęcająco skonstruowane zadania, przypomnienia, grywalizacja… Nauka jest prostsza, bardziej przystępna i tak odmienna od nudnych zajęć w szkole.

Z drugiej strony, aplikacja do nauki języka to nie nauczyciel z krwi i kości. Uczy tylko tego, co jest w programie, ma problemy z powtarzalnością, niedoskonałymi algorytmami, nie pokazuje jak dochodzić do rozwiązania problemu, ale podaje go na tacy. No i, jak z każdą aplikacją, trzeba porządnie się naszukać, żeby znaleźć odpowiednią dla siebie.

Czy wiedząc to wszystko, mogę polecić uczenie się z aplikacją mobilną? Oczywiście, że tak. Trzeba tylko pamiętać o kilku sprawach.

Po pierwsze, aplikacja nigdy nie zastąpi nauczyciela ani żywego kontaktu z językiem. Z tego powodu lepiej traktować ją jako uzupełnienie lekcji, niż pierwsze i jedyne źródło wiedzy. Świetnie odświeży zapomniane słówka i zwroty, ale nie wytłumaczy, dlaczego używamy ich tak, a nie inaczej.

Po drugie, języka nauczysz się „przy okazji”. To mój ulubiony powód, dla którego sięgam po aplikacje. Nie muszę umawiać się na lekcje, ani specjalnie rezerwować czasu. 10-15 minut dziennie, czyli jedna przerobiona lekcja w dłuższej perspektywie daje niezłe wyniki. No ale, samodzielna nauka wymaga samozaparcia, systematyczności i skupienia. To nie musi działać dla wszystkich jednakowo.

Po trzecie, jest bardzo mało aplikacji w 100% za darmo. No, tak naprawdę to jest jedna – subskrybenci newslettera dowiedzą się jaka. Za dostęp do reszty trzeba będzie zapłacić – nierzadko w formie miesięcznej subskrypcji. A że płaci się w euro, to być może lepiej jednak wydać pieniądze na dobrego korepetytora?

Niezależnie od wszystkiego, zachęcam do spróbowania. Oraz, koniecznie, do podzielenia się informacją ze mną w komentarzach! :)