Kojarzysz te filmy na Youtubie, na których ludzie przez kilka godzin… nic innego nie robią, tylko pracują? Brzmi absurdalnie, prawda?
A co, gdybym powiedziała ci, że to jedna z NAJLEPSZYCH metod na zwiększenie skupienia i produktywności, dzięki której m.in. jestem w stanie w maksymalnie 20 godzin pisać ebooki na ponad 100 tysięcy znaków, kończyć zadania o połowę szybciej, a w trakcie nawet nie pomyśleć o zajrzeniu na social media?
Zresztą nie tylko ja, bo i setki moich klientów, którzy już nie wyobrażają sobie innej pracy?
No dobra, to my pracujemy jeszcze dziwniej… Bo my na swoją pracę patrzymy… na żywo.
I o takim właśnie wirtualnym coworkingu, który przez przypadek przerodził się w jeden z najlepszych (i najbardziej dochodowych) projektów w historii Life Geeka opowiem w dzisiejszym odcinku.
Z tego odcinka dowiesz się:
Dzisiaj porozmawiamy o czymś, co jest jednocześnie bardzo nietypowym sposobem na skupienie, jak i… jedną z najlepszych biznesowych decyzji, jaką podjęłam w zeszłym roku, czyli o naszej płatnej społeczności dla zdalnych ekspertów, biznesów i twórców online, czyli Wirtualnym Coworkingu.
W sobotę, 19 marca 2022, Wirtualny Coworking skończył dokładnie rok i z tej okazji postanowiłam nagrać podcast-podsumowanie tego wyjątkowego czasu tak, by opowiedzieć Wam o tym, czym jest Coworking, jak się rozwija i dlaczego nie wyobrażam sobie już pracy bez niego.
A jeśli zostaniesz do samego końca, opowiem też o soczystych detalach dotyczących biznesowej strony prowadzenia takiej płatnej społeczności online – i podpowiem, o czym warto pamiętać, gdyby samemu się chciało taką założyć.
No to zaczynamy!
Nowe sposoby na skupienie (gdy stare nie działają…)
Jedną z najlepszych książek o produktywności, jakie czytałam, jest “Wyloguj swój mózg” szwedzkiego psychiatry Andersa Hansena, która mówi o tym, jak technologie wpływają na ten najważniejszy organ w ciele.
Hansen pokazuje tam bardzo obrazowo, dlaczego nasze pierwotne mózgi w ogóle nie są przystosowane do tego, co obecnie dzieje się na świecie.
Na dwóch pierwszych stronach zobaczysz około 10 tysięcy kropek, symbolizujących całą historię ludzkości. Każda kropka to jedno pokolenie. Wiesz, ile kropek symbolizuje pokolenia, które żyły w świecie, z telefonami, elektrycznością, bieżącą wodą? Osiem.
A ile kropek, czyli pokoleń, żyje w świecie, który zna komputery, telefony komórkowe i loty samolotem? Trzy.
A ile pokoleń żyje bez wiedzy o tym, jak było na świecie bez internetu…? Jedna.
W dzisiejszym świecie koncentracja po prostu leci na łeb na szyję. Teraz, w szczególnym czasie, gdy dopiero otrząsnęliśmy się z globalnej pandemii, a tuż za granicą wybuchła wojna, jest jeszcze gorzej.
To są czasy, kiedy tradycyjne sposoby na produktywność po prostu przestają działać. Chociaż nie, powiem to inaczej: to czasy, kiedy wreszcie okazuje się, że nie ma jednego, idealnego sposobu na organizację, skupienie i planowanie. I to jest psztyczek w nos dla smutnych panów w garniturach, jak Brian Tracy, którzy od lat wmawiali nam, że zaciśnięcie zębów, zjedzenie żaby rano i praca do późna to najlepszy sposób, by osiągnąć sukces.
I w ogóle, że produktywność MUSI prowadzić do sukcesu, przede wszystkim finansowego. A przecież wcale nie musi, prawda?
Ale może nie wchodźmy w polemikę z książkami rozwojowymi z lat 90tych, bo to temat na zupełnie inny podcast.
Wróćmy do skupienia. Od samego początku istnienia Life Geeka wiedziałam, że to jest jeden z największych problemów we współczesnym świecie. A jednocześnie fundament efektywnego działania. Bo co ci po planach, marzeniach i celach, jeśli nie potrafisz napisać tekstu co pięć minut nie zerkając na komórkę?
Przy czym, siedzę za długo w onlajnach (przez 10 lat pracowałam w branży nowych techologii i branży gier), żeby nie wiedzieć, że nie da się wyeliminować technologii z pracy i biznesu online. Okej, mogę pisać treści na maszynie do pisania, jeśli się uprę i podcast nagrać offline, ale technologia to moje miejsce pracy – nie mogę z nią walczyć, muszę ją wykorzystać!
(Poza tym, przyznam się szczerze, że ja jestem okropnym technologicznym nerdem. Dlatego m.in. nie planuję analogowo, nie mam kalendarzy i karteluszek – z niecyfrowych rzeczy zostały mi tylko planszówki i czytanie książek ;))
I kiedy to zrozumiałam… w mojej głowie zrodził się pomysł, który potem miał stać się jedną z najlepszych rzeczy, które przydarzyły mi się jako edukatorce i przedsiębiorczyni – czyli Wirtualny Coworking.
Historia Wirtualnego Coworkingu, czyli jak się to zaczęło?
Z Wirtualnym Coworkingiem było tak, że najpierw powstał kurs o skupieniu Skup Się Wreszcie, jako mój pierwszy, pełnoprawny cyfrowy produkt.
Wieeele miejsca poświęciłam w nim pracy z technologiami, bo wiedziałam, że bez opanowania tych rozproszeń koncentracja nie istnieje. Kurs w 4 edycjach przeszkolił blisko 300 osób, tylko był z nim jeden problem. A w zasadzie to dwa.
Po pierwsze, procent kończących kurs był bardzo mały. Na szczęście moduł o technologiach był w nim na początku, więc przynajmniej to działało. Ale patrzyłam w panel i widziałam że wszystkie lekcje przerobiło zaledwie kilka procent osób.
I to mnie autentycznie bolało jako twórczynię. Nie chodziło o to, że “ja się tak staram i nikt tego nie docenia”, a o to, że ja naprawdę chciałam pomóc tym osobom – a one kupowały kurs i odkładały na półkę.
To był pierwszy raz, kiedy zrozumiałam, że taka “pasywna” edukacja online to nie jest mój kierunek.
Drugi powód to moi kursanci, którzy mówili: “Natalia, co jeszcze?” Pracuję w twoim systemie, a potem nadchodzi #życie i wszystko się rozsypuje. Wiem, że to działa, ale potrafię wrócić do skupienia. Co robić?
No to Natalia zaczęła szukać. Nie tyle wiedzy, co praktycznych rozwiązań – które, jak pamiętasz, są od tej pory moją wizytówką.
I tak właśnie trafiłam na filmy, o których mówiłam na początku podcastu – youtube jest dosłownie zalany filmami o tytule “Study with me”, na których osoba, z którą masz pracować lub studiować po prostu… siedzi i zajmuje się swoimi zadaniami.
Nic więcej. Widzisz jeden kadr, czasem muzykę, często licznik Pomodoro i tyle. Chodzi o to, by wideo dodało ci otuchy (ktoś inny też musi zakuwać / pracować tyle, co ja), ale też – jak się za chwilę w tej historii okaże – ma całkiem solidne podstawy do tego, żeby działać.
Przyznaję, sama nagrałam taki film dla kursantów – możesz go teraz obejrzeć w ramach Produktywnej Apteczki i serio zaczęłam się zastanawiać, czy mogę zmonetyzować nagrywanie siebie jak pracuję (byłam młoda i głupia ;)), na szczęście wtedy trafiłam na coś, co na zachodzie nazywało się Virtual Coworking – czyli sesje pracy, w których zamieniamy patrzenie na film na Youtube na… realnego człowieka.
Po raz pierwszy trafiłam na to na portalu Focusmate, gdzie – jak to w Stanach – wszystko zamienione jest w zautomatyzowaną aplikację.
Zasada jest prosta: logujesz się do aplikacji i określasz, kiedy i jak długo będziesz pracować. Następnie system losuje ci obcą osobę, która ma ten sam cel co ty – popracować w skupieniu. Następnie łączycie się na wideo i najpierw deklarujecie, co będziecie robić przez godzinę. A potem… zaczynacie pracować, pozostawiając włączoną kamerę i często mikrofon. Takie “study with me”, ale na żywo. Po około 50 minutach odpytujecie się, ile udało się zrobić i… idziecie dalej.
Dziwne? Nie tak bardzo, jakby mogło się wydawać. Wspólna praca na żywo to koncept zaczerpnięty z terapii osób z ADHD, zwanego body doublingiem. Zadaniem partnera, nazywanego body double jest obecność przy osobie z zaburzeniami deficytu uwagi, kiedy ta wykonuje trudne dla niej czynności – od pracy po składanie prania.
Body double nie wykonuje pracy za swojego podopiecznego, a jedynie go wspiera. Jeśli osoba z ADHD pracuje, partner może siedzieć obok i robić to samo, ale nie musi. Zaburzenia uwagi często wiążą się z nadaktywnością, nieumiejętnością skupienia się na dłużej na jednej czynności czy natłokiem myśli. Obecność drugiej osoby uspokaja, ale też motywuje do pracy.
Dodatkowo, taka wspólna praca:
- redukuje poczucie samotności, które – według badań – moze bardzo obniżać produktywność, bo nasze mózgi są stadne, nawet jesli na co dzień jesteśmy introwertykami (np. zadania wydają się dużo trudniejsze niż w rzeczywiśtiości – to badanie z Uniwersytetu w Virginii, częsciej też prokrastynujemy – to raport Workspace Lneliness and Job Performance);
- sprzyja efektywnemu wykorzystaniu prawa Parkinsona (praca rozciąga się na cały czas dostępny na jej ukończenie) – jeśli powiesz sobie, że masz godzinę na ukończenie zadania, to jest niezerowa szansa, że skończysz je w godzinę. Jeśli nie ustalisz czasu, prawdopodobnie zadanie będzie się za tobą ciągnęło cały dzień;
- sprawia, że trudniej jest nam prokrastynować, bo wykorzystujemy jedno z najpotężniejszych “dział” w produktywnym arsenale – zobowiązanie. Czy wiesz, że szanse na zrealizowanie celu rosną do 95% kiedy zobowiążesz się do wykonania zadania i umówisz na spotkanie z kimś, przed kim się zobowiązałeś? No właśnie
Poszłam na kilka sesji do Focusmate i dosłownie oszalałam. To był przefantastyczny pomysł na realną pracę z brakiem skupienia! Praca szła jak szalona, ja czułam się dużo lepiej i zadania dosłownie odhaczały się same.
Wiedziałam, że muszę przeszczepić to na polski grunt. Nie chciałam budować aplikacji, która wyjdzie za rok… albo i wcale. Chciałam od razu tu-i-teraz przeszczepić to na polski grunt, bo wiedziałam, że to będzie coś wielkiego – dla moich klientów i współpracowników.
Prawie natychmiast zaczęliśmy próby w kursie Skup Się Wreszcie. Przez kilka tygodni kursu spotykaliśmy się na takich wspólnych sesjach skupienia na żywo. O, właśnie takich jak poniżej:
No ale czwarta edycja kursu się kończyła, a kursanci pytali mnie “Natalia, co dalej?” wiedziałam, że to nie może być koniec tej pracy.
Mniej-więcej wtedy, koło 2020 roku za Wielką Wodą zaczęły pączkować platformy membership i płatne społeczności. W zasadzie bardziej te drugie, bo w USA dużo więcej platform subskrypcyjnych opiera się na społeczności, a dużo mniej na byciu [tu wstaw nazwę branży] Netflixem.
I wtedy już wiedziałam: a co, gdyby zrobić taką platformę, na której nad swoją produktywnością i skupieniem pracuje się każdego dnia, a nie tylko ćpając wiedzę? Gdyby móc zbudować takie miejsce, w którym będziemy mogli wspólnie pracować właśnie na takich online’owych sesjach, a przy okazji tworzyć wspólnie społeczność, która wspiera się w działaniu?
I tak właśnie powstał Wirtualny Coworking.
Wirtualny Coworking obecnie
Zaczęliśmy od edycji beta, właśnie z uczestnikami kursu Skup Się Wreszcie. Wtedy Coworking był zupełnie bezpłatny, a w testach wzięło udział dokładnie 36 osób. Chciałam wtedy przetestować wszystko, to znaczy – wspólną pracę na żywo, platformę, na której moglibyśmy się spotykać (z oczywistych względów to nie mógł być Facebook), ale też zapał ludzi do działania w ten sposób.
Po gorączkowym szukaniu platformy do pracy (najpierw próbowaliśmy duetu Slack do rozmów i ZOOM do pracy) osiedliśmy na Discordzie, czyli platformie do rozmów tekstowych, głosowych i wideo. Jeśli masz dzieci w wieku szkolnym, to Discorda możesz kojarzyć ze zdalnych lekcji w czasie pandemii. Albo jeśli jesteś graczem, jak ja, z baardzo licznych serwerów poświęconych właśnie elektronicznej rozrywce.
Dlaczego Discord? Bo ma podstawową zaletę – na kanały wideo, które my nazywamy “pokojami do pracy” można wejść w dowolnym momencie – nie jak na ZOOMie, gdzie należy założyć spotkanie. W różnych pokojach mogą pracować różne grupy osób – nawet, jeśli mnie, jako założycielki i inicjatorki, tam nie ma.
Przez kilka miesięcy pracowaliśmy w ten sposób, a ja uczyłam się, czego potrzebują moi klienci, a także – jak sama chciałabym prowadzić taką platformę. Oprócz wspólnej pracy na żywo rozmawialiśmy, spotykaliśmy się na networkingi, a także realizowaliśmy cele w ramach 90-dniowego wyzwania, które na stałe już wpisało się w DNA Wirtualnego Coworkingu.
A ponieważ właśnie nagrywam odcinek na ROK tego przedsięwzięcia, pewnie orientujesz się już, że pomysł z wersją beta bardzo mocno wypalił i dokładnie 19 marca 2021, rok i kilka dni temu, pierwsza osoba spoza grona testerów zapłaciła za wspólną pracę online i stała się członkiem Wirtualnego Coworkingu.
Od tego czasu Wirtualny Coworking rozrósł się i zmienił, a przez nasze wirtualne biuro przewinęło się ponad 200 osób.
Idea jest dalej ta sama: to prywatna społeczność dla małych biznesów, twórców i biznesów online, którzy nad swoją produktywnością i organizacją chcą pracować w praktyce. Mają dość ćpania wiedzy, “programów grupowych”, których efekty trwają tylko tak długo, jak długo trwa sam program.
Powiem więcej: to miejsce dla osób, które NIE MAJĄ CZASU na naukę organizacji, skupienia, produktywności – oni po prostu chcą działać najefektywniej jak mogą, bo wiedzą, że produktywność i organizacja nie jest celem samym w sobie.
I to właśnie w Wirtualnym Coworkingu otrzymują.
Bo po pierwsze, pracujemy ze sobą online w sesjach, które nazywamy Focus Party. Dwa razy w tygodniu, we wtorki i czwartki spotykamy się “oficjalnie”, to znaczy sesje wpisane są w kalendarz działań w coworkingu. Ale dzięki temu, że pracujemy na Discordzie, to takie “Focusy” trwają przez cały czas. I kiedy mówię “przez cały czas”, to mam to naprawdę na myśli, bo:
Światło w wirtualnym biurze zapala ekipa, która pracuje od 6:00 rano, a gasi ekipa, która zaczyna koło 22-23, a kończy często grubo po północy (nie wiem dokładnie kiedy, bo wtedy śpię ;))
Na takich sesjach skupienia powstała co najmniej jedna praca doktorska, niezliczona ilość tekstów blogowych, ebooków, kursów, postawiono co najmniej kilka stron internetowych i naprawiono setki linijek kodu, a także pewnie 90% treści, które widzisz na Life Geeku, w tym szkic tego podcastu, który właśnie piszę na jednej z nich (pozdrawiam ekipę pracującą teraz ze mną! ;))
Pracujemy dokładnie tak, jak na początku: wchodzimy na wideo, deklarujemy, co będziemy robić i działamy.
Mówiłam o kalendarzu działań coworkingu, bo faktycznie Coworking ma rytm – zgodny z najlepszymi praktykami produktywności. Jeśli planowanie idzie ci tak sobie – co 3 miesiące robimy wspólne planowanie kwartału. Jeśli nie masz własnego systemu podsumowania i planowania – co poniedziałek możesz zadeklarować swoje zadania publicznie, a co piątek – podsumować tydzień. Ciekawe książki do czytania znajdziesz w comiesięcznych książkowych podsumowaniach. A w grudniu spotkamy się nawet na Coworkowej wigilii…
Ale zanim o tym, to jeszcze o poważniejszych sprawach! ;)
Wiem, że samą pracą na kamerze produktywności nikt nie zbuduje, więc oczywiście jest trochę wiedzy – ale praktycznie. Wirtualny Coworking nigdy nie miał być – i nie będzie – produktywnym Netflixem, no ale skoro człowiek (czyli ja) nagrał kiedyś 50 merytorycznych webinarów w ramach Ogarniętych Poniedziałków, to szkoda, żeby sie zmarnowały, nie?
No więc są tam i moje webinary: o organizacji, celach, produktywności, prowadzeniu biznesu… Podobno całkiem nieźle wychodzą mi te webinary, więc w bibliotece znajdziesz absolutnie wszystkie – nawet te, do których nie było powtórek. Plus cała masa szablonów do narzędzi do organizacji dla małych biznesów i twórców (jeśli przetestuję jakiś szablon do ClickUP czy Notion i wiem, że jest dobry, zawsze trafia do biblioteczki), checklist czy darmowych ebooków.
Ale ponieważ w Coworkingu wiedzy się nie ćpa, tylko implementuje, to chyba najfajniejszym elementem tej wiedzowej części są warsztaty.
Przez rok tych warsztatów zebrało się sporo – coworkowicze mogli brać udział w nich na żywo – czyli wspólnie na przykład: planowaliśmy rok, tworzyliśmy idealny (czyli epicki ;)) tydzień, układaliśmy cele firmowe w metodzie OKR (objectives and key results) czy planowaliśmy projekty w ClickUpie. Zapis tych wszystkich treści jest w bazie wiedzy, a część z nich będzie powtarzana z roku na rok, jak chociażby wspólne planowanie roku czy półrocza.
I to są rzeczy, które bardzo coworkowicze cenią – zamiast zarzucać ich treściami i mówić “handluj z tym”, mogę wspierać ich codziennie w ich produktywnej drodze.
A skoro już o coworkowiczach mowa, to najważniejszą częścią (i chyba najmniej docenianą przez osoby, które w coworkingu nie są) całego tego przedsięwzięcia są ludzie.
Mówiłam już, że od początku coworking był raczej płatną społecznością niż platformą z treściami, dlatego wewnątrz jest wiele inicjatyw, które wspierają nie tylko zacieśnianie więzi, ale przede wszystkim wspólną pracę.
Marzy mi się, żebyśmy byli trochę taką przedsiębiorczą, online’ową rodziną – gdzie każdy pracuje z każdym, wspiera się i wspólnie działa.
W Wirtualnym Coworkingu wspieramy biznesy, które są w środku (a mamy przeróżne – od programistów, przez naukowczynie po osoby projektujące ogrody czy rękodzielników) i to chyba jedyna taka społeczność, która zachęca do otwartego promowania się – ale nie na zasadzie reklamy, a wsparcia społeczności swoją ekspertyzą i wiedzą.
Po pierwsze, Wirtualny Coworking to prawie nasz prywatny grupon – prawie każdy twórca i przedsiębiorca ma specjalną ofertę dla coworkowiczów, więc jeśli wiesz, że ktoś z Twoich ulubieńców jest w środku, to masz niezerową szansę, że znajdziesz tam specjalny rabat dla siebie.
Po drugie, KAŻDY w Wirtualnym Coworkingu może zostać ekspertem i przeprowadzić warsztaty lub webinar wewnątrz – zresztą dwie z trzech zewnętrznych ekspertek z tej edycji zrekrutowałam właśnie w Wirtualnym Coworkingu, wiedząc jak przefantastyczną wiedzę mają i jakimi świetnymi osobami są prywatnie.
A jeśli warsztat czy webinar to za dużo, można postawić na próbkę swojej ekspertyzy, jak na przykład Ania Dyl, trenerka biznesu i ekspertka od mastermindów, która oprócz przeprowadzenia świetnych warsztatów w tej edycji, zaproponowała coworkowiczom spróbowanie pop-upowych mastermindów (czyli takich mastermindów ad hoc, gdzie można rozwiązać jeden nurtujący cię problem).
Po trzecie, w coworkingu, jak w normalnym biurze, są też imprezy integracyjne, wymiany książkowe, a nawet Secret Santa. Bo przecież biznesy najfajniej robi się z ludźmi, których się lubi, prawda? :)
Sezon kwiecień – wrzesień 2022 – co się będzie działo?
No i docieramy do marca 2022, czyli trzeciego już otwarcia bram Wirtualnego Coworkingu, który w tej edycji jest najpełniejszym, najpraktyczniejszym narzędziem do skupionej pracy i rozwijania biznesu dla małych twórców i przedsiębiorców.
A to dlatego, że dzięki temu, jak dobrze został przyjęty przez ten ostatni rok (jeśli zostaniesz do końca, opowiem ci, jak – i czy – ten projekt opłacał się finansowo), wreszcie mogę zacząć realizować plany bardzo kompleksowego działania w ramach Wirtualnego Coworkingu – a mam ich naprawdę sporo!
Po pierwsze, wiem że praca online często oznacza mało ruchu, więc marzyły mi się zajęcia ruchowe online. No i w tej edycji Gosia Galbas, certyfikowana instruktorka jogi i przedsiębiorczyni, poprowadzi właśnie takie zajęcia – na razie wiosną, ale jeśli pomysł się przyjmie – to zajęcia będą przez cały rok.
Po drugie, zależało mi, żeby oprócz produktywności zrobić coś, co wesprze biznesy w lepszym działaniu – nie tylko od strony organizacji. Dlatego na warsztaty zaprosiłam Monikę Borycką, trendwatcherkę, która nauczy cię czytać i wykorzystywać trendy tak, by twój biznes stał się bardziej odporny na przyszłość.
Po trzecie, wiem że produktywność zaczyna się w głowie. I że moją domeną nie jest praca z głową, a z narzędziami, tabelami i wynikami. Z nastawieniem musi pomóc ktoś inny. Dlatego na warsztatach wspomnianej tu juz Ani Dyl ruszysz z projektem, który odkładasz już stanowczo zbyt długo – nie tylko go zidentyfikujesz, ale i nauczysz się radzić z prokrastynacją, czy raczej – zrozumiesz, co powstrzymuje cię przed działaniem.
Po czwarte, ponieważ Wirtualny Coworking to platforma, która ma wesprzeć cię w planowaniu i organizacji, w każdej edycji mówiąca te słowa prowadzi praktyczne warsztaty, zgodne z rocznym rytmem planowania. Oprócz wspomnianych już kwartalnych Planing Party, a więc wspólnym planowaniu online, w tej edycji wypada akurat połowa roku, a więc czas na zwolnienie, przejrzenie planów i celów ustalonych tak ochoczo w styczniu i zdecydowanie, co porzucić, co zmienić i na czym się skupic, żeby przygotować się do jesieni – najitensywniejszego okresu w roku dla wielu biznesów, w tym tych online. I właśnie połowa roku to czas na powtórzenie – w okrojonej wersji – procesu z CEO DAY w formie mini-warsztatów ze wspólnym planowaniem, które poprowadzę ja. ;)
Jak widzisz, Wirtualny Coworking jest bardzo mocno nastawiony na produktywność w działaniu. Lubię obalać obiekcje “nie mam czasu na dołączenie do Coworkingu” zdaniem, że jeśli nie masz czasu, to to najlepszy powód, by do Coworkingu dołączyć.
Właśnie dlatego, że struktura działania, rytm coworkingu i te momenty, w których zamiast samemu znajdować czas na strategiczne planowanie i podsumowanie wiesz, że ktoś na ciebie czeka na spotkaniu, na którym wspólnie przejdziecie przez prosty proces, a na koniec dostaniesz jeszcze dopasowane do twojej sytuacji, konkretne wskazówki.
Myślę, że to dostateczny i najważniejszy powód, by do coworkingu dołączyć, ale zdaję sobie sprawę, że trudno jest zrozumieć JAK działa taka społeczność – a przede wszystkim skupiona praca online.
Dlatego w tej edycji zapraszam cię na darmowy bootcamp Skup Się na swoim, na którym poznasz 5 filarów skupionej pracy – na której opiera się Wirtualny Coworking, a także spróbujesz wspólnej pracy na żywo bez dodatkowych kosztów. ;)
Jeśli ten temat cię interesuje, to bootcamp znajdziesz na http://ceolab.pl/bootcamp. Zapraszam!
Wirtualny Coworking biznesowo – czy to się spina?
No dobrze, to na koniec pytanie, na które wiele osób czeka- czy to się opłaca?
Zanim odpowiem, chcę powiedzieć, że prowadzenie takiej platformy to mnóstwo pracy i zdecydowanie nie jest to pomysł na biznes dla kogoś, kto chce po prostu wystawić coś w sklepie i już się tym nigdy nie zajmować.
Z drugiej strony, posiadanie takiej społeczności daje dużą swobodę w tworzeniu treści i materiałów tak, jak NAPRAWDĘ chcesz, żeby wyglądały – czyli przekazując całą wiedzę i nie martwiąc się, by “nie dać za dużo” (jak w bezpłatnych treściach) czy stworzyć materiał tak, by promował twoje płatne produkty. Ta społeczność już ci zaufała i zapłaciła, ty tylko (albo aż) musisz ją teraz wspierać treściami i ekspertyzą tak, jak potrafisz.
Jeśli temat takiej płatnej społeczności cię pociąga, to podpowiem, że jest o co zawalczyć. Finansowo Wirtualny Coworking w zeszłym roku wygenerował blisko 100 tysięcy przychodu i stanowił trochę ponad połowę wszystkich przychodów w Life Geeku.
Ale moim zdaniem nie to jest najważniejsze w tym wszystkim. Dużo ważniejsze dla mnie są te zawodowe przyjaźnie (i okazje), które powstają dzięki Wirtualnemu Coworkingowi. I nie chodzi mi o takie przyjaźnie, że nawzajem odwiedzamy się w domach czy zwierzamy z sekretów – wielu coworkowiczów mocno się ze sobą zaprzyjaźniło i to jest niewątpliwy plus, ale tu chodzi o coś (biznesowo) o wiele ważniejszego – wspólne projekty i wsparcie.
Wirtualny Coworking opłaca mi się nie tylko finansowo – dzięki niemu poznałam świetnych przedsiębiorców i przedsiębiorczynie, z którymi teraz planujemy kilka fajnych projektów. Myslę, że ani pomysły na te projekty, ani nawet te biznesowe przyjaźnie nie zawiązałyby się, gdyby nie to, że najpierw pracowaliśmy razem podczas wspólnej pracy na żywo, potem spotkaliśmy się raz czy dwa online na którymś z eventów w coworkingu, a następnie po prostu wspólnie wymóżdżyliśmy, co możemy razem zrobić.
W kontekście szans: na współpracę, klientów, promocje Wirtualny Coworking jest dla mnie miejscem, w którym zyski są po prostu nieskończone.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o Wirtualnym Coworkingu, to zajrzyj na stronę wirtualnycoworking.pl – otwieramy się tylko kilka razy w roku, więc jeśli słuchasz tego odcinka zaraz po premierze, zapisz się na listę oczekujących, żeby nie przegapić.
Linki i notatki z tego odcinka:
- Wirtualny Coworking
- Bootcamp Skup się na swoim
- Focusmate – automatyczny wirtualny coworking
- Książka Wyloguj swój mózg
Słuchaj Life Geek Show na:
Life Geek Show to podcast o produktywności i osiąganiu bez spiny dla przedsiębiorczych twórców i twórczych przedsiębiorców. Rozmawiam z inspirującymi gośćmi o tym, jak pracują i myślą, mówię o mądrej organizacji i zmienianiu świata. Prowadzi Natalia Dołżycka.