Kiedy byłam w podstawówce, nauczycielka polskiego kazała nam założyć dzienniczki postępów w czytaniu. Chodziło o to, żeby skończyć przynajmniej 1 książkę w miesiącu (12 w roku). Pierwszy miesiąc „dzienniczkowania” zakończyłam z 13 pozycjami na koncie. Pamiętam też jak w liceum trylogia Władca Pierścieni zajęła mi maks dwa tygodnie.
Jasne, w podstawówce czytałam króciutkie książeczki dla młodych dziewczynek, a w liceum nie miałam komputera. Jasne, teraz jest praca, dom, obowiązki.
Ale jest też scrollowanie Fejsa, konsola i idiotyczne gry na komórce. Wszystko śliczniutkie, kolorowe, błyszczące i (pozornie) 1000 razy bardziej interesujące od czarnych znaczków na białym papierze.
No cóż, smutna prawda jest taka, że obecnie o jedno z najciekawszych, najbardziej rozwijających hobby na świecie trzeba walczyć. Bo ono samo nie rozepcha się w świecie HD, 3D i 4k.
Ja już zaczęłam. Jeśli i ty chcesz dowiedzieć się, jak czytać więcej wartościowych książek mimo braku czasu, zapraszam do tekstu poniżej:
1. Czytaj książki
TL;DR: Czas poświęcony czytaniu internetów poświęć na książki. Nie uwierzysz, ile go zyskasz.
Tak właśnie. Książki, a nie Fejsa, artykuły w internecie, blogi (oprócz mojego ;)) i komentarze pod tekstami na Onecie. Wprawdzie internet jest w dużej mierze medium „czytanym”, ale sporo, jeśli nie większość, zgromadzonych w nim treści pozostawia wiele do życzenia. Sieciowe czytanie nie sprzyja zresztą skupieniu: te wszystkie bannery, otwarte zakładki, migające komunikatory… Ja już dawno zorientowałam się, że dłuższe internetowe teksty skanuję wzrokiem, zamiast przeczytać je od deski do deski. Założę się, że bardzo podobnie jest z tobą.
Książka to już zupełnie inna para kaloszy. Można ją celebrować – rozsiąść się wygodnie w fotelu, zrobić dobrej herbaty, puścić muzykę w tle… Siłą rzeczy skupimy się tylko na niej, łatwiej będzie przyswoić czytane treści.
Poza tym, skrótowo rzecz ujmując, proces wydawniczy jest dość skomplikowany. Prace korektorskie, redaktorskie, aprobata wydawcy… Siłą rzeczy poziom takich pozycji (o selfpublishingu nie mówimy) będzie (powinien być?) dużo wyższy niż internetowych tekstów nieznanego pochodzenia. A przecież o wartościowe i rozwijające treści właśnie nam chodzi.
2. Mądrze wybieraj książki
TL;DR: Czytaj wyłącznie to, co cię fascynuje i rozwija. Rekomendacje bierz z własnych i cudzych list, polecajek znajomych, klubów/grup książkowych
Kiedyś czytałam wszystko, jak leci. Miałam wtedy dużo czasu i jakieś 13 lat. Obecnie też zdarza mi się od czasu do czasu chwycić za książkę, która akurat jest „na topie”, ale staram się robić to coraz rzadziej, bo każdą taką pozycję czytam kosztem tej, którą faktycznie chciałabym poznać.
Takie „świadome czytanie” nie przyjdzie samo z siebie, trzeba mu trochę pomóc:
- zrób listę „to read” – na pewno masz kilkanaście czekających w kolejce tytułów, gatunków literackich albo autorów. Spisz je wszystkie (na przykład tak, jak ja zrobiłam to z listą książek o branży gier wideo). Nie muszą to być od razu książki sławnych Noblistów, jednak warto podejść krytycznie do listy i wykreślić (a przynajmniej przesunąć na koniec) „czytadła” i najnowsze bestsellery. Zostaw na niej tylko (twoim zdaniem) najciekawsze z najciekawszych, najlepsze z najlepszych. Odhaczanie kolejnych pozycji będzie wtedy czystą przyjemnością, a i tobie łatwiej będzie też skupić się na książce, którą tak bardzo chciałeś przeczytać;
- korzystaj z internetowych biblioteczek – Goodreads czy Lubimy Czytać śledzą postępy w czytaniu (twoje i znajomych), ale też dzięki specjalnym algorytmom polecają książki podobne do już przeczytanych. Korzyści jest kilka: szybko uzupełnisz listę, zainspirujesz się tym, co czytają znajomi (a może i będziesz chciał prześcignąć ich w ilości przeczytanych książek – czemu nie?), a na widok zebranych tam wspaniałości na pewno nabierzesz większej ochoty na lekturę;
- korzystaj z cudzych list – właściwie każda licząca się gazeta i portal opinii ma swój wariant”Książek wszechczasów”, „TOP 10 pozycji na 2015” i tak dalej. Całkiem spora szansa, że jeśli publikuje to na przykład Times, faktycznie znajdziesz tam coś godnego uwagi. ;) Przejrzyj, zobacz czy nie ma na niej czegoś w ulubionym gatunku. Nie bój się też wyjść ze strefy komfortu i sięgnąć po coś spoza osobistego kanonu.
3. Wytwórz wokół siebie „klimat na czytanie”
TL;DR: Otaczaj się ludźmi, którzy lubią i chcą rozmawiać o książkach – to motywuje. Jeśli nie znasz ich za wielu, dołącz do grup/klubów książkowych i bierz udział w książkowych wyzwaniach.
Nie wiem jak ty, ale ja im więcej myślę o czytaniu i o książkach, tym łatwiej mi się za nie zabrać. Jeśli więc wszystko, co robisz w sprawie walki o większą ilość czasu na czytanie to wyrzucanie sobie, że go nie masz, pora to zmienić!
Właściwy „klimat na czytanie” wytworzysz, korzystając z tych prostych porad:
- rozmawiaj o książkach – podobno przyjaźnimy się z ludźmi podobnymi do siebie, więc zakładam, że twoi znajomi to również inteligentni, oczytani młodzi ludzie. ;) W takim razie nic prostszego, jak włączyć do codziennych pogaduszek ostatnio przeczytane książki – albo rozmawiać o nich jeszcze więcej. Długie, pasjonujące i żywe dyskusje nie raz i nie dwa zachęciły mnie do przeczytania konkretnej pozycji, albo do czytania w ogóle. Znajomi są zresztą twoją najlepszą, najciekawszą biblioteką – pożyczaj ich książki i nie bój się pożyczać innym!
- dołącz do grupy/klubu książkowego – o ile kluby w tradycyjnym, analogowym tego słowa znaczeniu spotkać już trudno, o tyle w internecie aż roi się od grup dla moli książkowych. A jeszcze konkretniej – na Facebooku, żeby wymienić tylko 52 książki czy BookAThon Polska. Znajdziesz tam morze fajnych ludzi, którzy nie widzą życia poza czytaniem. Wartościowe dyskusje gwarantowane!
- weź udział w książkowym wyzwaniu – jeśli trudno ci się zmobilizować, spróbuj książkowego wyzwania. Wspomniane wyżej grupy są przy okazji reprezentantami takich wyzwań właśnie. Podejrzewam, że doskonale je znasz, ale gdybyś przez przypadek przeleżał 100 lat pod lodem, przypomnę: 52 książki polega na przeczytaniu takiej właśnie ilości pozycji przez rok (średnio jedna na tydzień), a BookAThon to cykliczne, trwające tydzień wyzwanie Anity Boharewicz i Eweliny Mierzwińskiej, w którym należy przeczytać określoną ilość książek w różnych kategoriach (np. książka z czymś czerwonym na okładce, lektura szkolna itp.).
4. Hakuj czytanie
TL;DR: Wykorzystaj użyteczne sztuczki: zainwestuj w czytnik lub noś książkę ze sobą, czytaj więcej niż jedną książkę naraz, słuchaj audiobooków, czytaj na telefonie.
Lifehacking i czytanie? Czemu nie! Gdy wszystko inne zawodzi (albo gdy chcesz z książek wycisnąć jeszcze więcej), spróbuj tych sprawdzonych metod:
- zainwestuj w czytnik – Kindle i inne czytniki mają tę magiczną właściwość, że nie zajmują dużo miejsca, mieszczą w sobie tysiące książek i – choć nie zostało to nigdzie naukowo udowodnione – panuje powszechne przekonanie, że czyta się dzięki nim szybciej (a i ja twierdzę, że coś w tym jest!). Małe, poręczne urządzenie ma też tę zaletę, że łatwo dzięki niemu wykonać następną sztuczkę, czyli..
- noś książkę ze sobą – ile razy czekasz w kolejce do dentysty, na poczcie, jedziesz autobusem, pociągiem czy właśnie czekasz na tramwaj? Zastanów się, co wtedy robisz? W zasadzie to… czytasz. Tylko nie książkę, a Fejsa, Twittera albo inny randomowy tekst na komórce. A gdyby tak mieć pod ręką książkę (elektroniczną albo papierową)? Jeśli zsumujesz te wszystkie „czasy oczekiwania” zobaczysz, że zostaje ogromnie dużo czasu na czytanie – wykorzystaj go;
- multitasking – chcesz czytać dwa razy więcej książek? Czytaj co najmniej dwie w jednym czasie! Choć niektórzy są mocno przeciwni tej metodzie, ja stosuję ją dość często i efektywnie. Pod jednym warunkiem: że nie są to dwie beletrystyki. Książka branżowa (ewentualnie reportaż albo biografia) przepleciona z dobrym fabularyzowanym tytułem świetnie się sprawdza i uzupełnia. Spróbuj!
- słuchaj audibooków – a co, jeśli do pracy jeździsz samochodem albo czytanie w środku komunikacji miejskiej powoduje u ciebie mdłości? W takim wypadku audiobooki są najlepszym rozwiązaniem! Wybór jest przeogromny, od profesjonalnie zrealizowanych słuchowisk-superprodukcji po skromniejsze, ale ciągle profesjonalne audiobooki z lektorem. Tylko proszę – nigdy, przenigdy nie słuchaj książek czytanych przez syntetyzator mowy. Co byś nie myślał, to naprawdę nie jest to;
- korzystaj z aplikacji na telefonie – tak, żebyś już nigdy nie miał wymówki, że zapomniałeś ulubionej książki. Całkiem przypadkiem napisałam kiedyś tekst o najfajniejszych aplikacjach do mobilnego czytania, zawierających w sobie całkiem sporą bazę darmowych tytułów. Może się skusisz?
Tradycyjnie czekam na twoje sposoby, przemyślenia, sposoby walki z uciekającym czasem. Podzielisz się?
szczerze mówiąc, nie lubię wersji elektronicznych książek. Niby się da, ale to nie to samo. Inna sprawa, jak do czytania mają się audiobooki? Przecież to nie jest czytanie, tylko słuchanie.
Jak dla mnie: tylko tradycyjna, papierowa wersja. I co uważam, trzeba po prostu ustalić, że codziennie czytamy chociaż trochę.
O to to.
Pytanie, czy czytasz na komórce, komputerze czy Kindle’u. W tej ostatniej wersji (czytnik, najlepiej Kindle) to jest bardzo blisko wersji papierowej, ośmielam się stwierdzić, że nawet experience jest lepszy. A rozmawiasz z zaciętą przeciwniczką e-papieru jeszcze w zeszłym roku. :)
Co do audiobooka – zastępuje książkę doskonale, szczególnie jeśli nie masz sposobności, żeby czytać (szczególnie np. jak ja, spędzając 40 minut w jedną stronę w aucie jako kierowca w drodze do pracy). No chyba lepsze to, niż słuchanie RMFu, nie sądzisz?
Tu się nie ma co spierać o semantykę, trzeba przyswajać jak najwięcej książkowych treści i już!
przecież chodzi o treść, a nie formę. Osobiście gdy jeżdżę sam to zawsze audiobook („przeczytałem” w ten sposób więcej książek ostatnio niż tradycyjnie). A jeśli już czytać „tradycyjnie” to wolę tablet, bo ma własne światło i to dla mnie jest bardzo wielki plus, szczególnie w nocy.
Tak czy siak – czytamy!
Są też czytniki ze światłem, jak na przykład Kindle Paperwhite. I kindlowe światło zdecydowanie bardziej służy oczom niż tabletowe. ;)
moje oczy słabo widzą obraz nie złożony z pikseli ;)
A na serio – to też kwestia wyboru czytnika do innych rzeczy: kolorowe pdfy, komiksy, power pointy itd. Mi tak bardziej pasuje.
A pewnie, kolor i komiksy na pewno lepiej czytać na tablecie. ;)
Polecam DKK – Dyskusyjne Klubu Książki (http://www.instytutksiazki.pl/p,dkk.html). Można się spotkać, pogadac z ludzmi i ma się motywację do czytania :)
Można też czytać w autobusie, na przerwach bez wstydu. Zrozumieć, że to inni mają zaakceptować nasze hobby, a nie my dostosować się do nierobienia niczego jak reszta. :P
Pozdrawiam, interesujący blog.
Przy okazji zainteresowanych nowymi blogami zapraszam do siebie: http://www.Wystartuj.blogspot.com
Ja polecam jeszcze różnego rodzaju aplikacje na lapka/PC. Jeśli w czasie nauki lub pracy robisz sobie „mikro-przerwy” na fb, zamiast tego możesz po prostu kliknąć ikonę obok i otworzyć książkę, szczególnie, że jest masa programów, które synchronizują się z naszymi telefonami, czytnikami i czego my tam jeszcze nie mamy. Plus takiego rozwiązania jest taki, że cały czas uporczywie wpatrujesz się w monitor, więc przez twoje kilka stron książki przebrniesz praktycznie niezauważalnie dla innych.
Ale to ze szkodą dla naszej pracy! Zamiast sabotować własną pracę, lepiej tę mikro-przerwę przeznaczyć na chwilę patrzenia za okno. Pozwala to złapać oddech, ułożyć myśli, lepiej skupić się na tym co mamy zrobić. A potem będzie więcej czasu dla nas, a książka lepiej będzie smakować jako zasłużona nagroda za nasz ciężki trud. :)
Zdecydowanie, takie „szatkowanie” czytania raczej nie wyjdzie na zdrowie czytaniu ze zrozumieniem. :D
Ostatnio musiałam trochę ograniczyć jazdę na rowerze i przesiadłam się do komunikacji miejskiej. Przyznam, że dużo nadrabiam zaległości czytelniczych. Kiedy mieszkałam w Budapeszcie godzinę zajmował mi dojazd do centrum, wtedy to się dopiero naczytałam w autobusie. Teraz zauważyłam, że idealnie mieści mi się czytnik w kieszeni mojej kurtki. A co do rozpraszaczy, chciałam kupić sobie PS4, ale stwierdziłam, że wtedy nic bym nie zrobiła, niczego bym nie przeczytała.
Ależ ps4 nie stoi na przeszkodzie by dużo czytać :) (teraz: słucham Lux Perpetua Sapkowskiego, czytam Koronę Śniegu i Krwi, gram w Fallout 4, piszę bloga, czytam branżowe książki (poza pracą) i zdaża mi się overtime…. Wszystko da się pogodzić!
Dokładnie tak samo myślę, wszystko jest dla ludzi – kwestia priorytetów.
Ale czytniki książek to najlepsza rzecz pod słońcem, jaką można było dla moli książkowych wymyślić! :)
Dzięki za kopa do czytania… brakowało mi tego :)
Nie ma za co. ;) Czytaj, czytaj, do czytania wraca się jak do domu – z przyjemnością. :)
obce mi to porównanie, ale wierzę na słowo ;)
Ja wykorzystuję godzinny dojazd do i z pracy właśnie na czytanie i książki śmigają migiem. Książki czytam od małego w zasadzie i aktualnie nie wyobrażam sobie za bardzo nie mieć żadnej książki przy sobie. Dziwne by to było uczucie.
A nawiążę jeszcze do wpisu, do którego tutaj przekierowałaś, na temat książek z branży gier. Dzięki wielkie, szukałem takiego Top, na pewno w kilka niebawem zainwestuję :D. Dodałbym jeszcze do tego Cyfrowe Marzenia ale to bardzo subiektywne bo książka rozbudziła we mnie zamiłowanie do gier retro :).
Jednym ze sposobów na szybsze czytanie jest…wskaźnik. może to być zwykły drewniany szpikulec do szaszłyka z pomalowanym np.lakierem do paznokci czubkiem. Gdy wzrok za nim podąża i się nie gubi (i nie musi szukać i wracać kilka linijek wcześniej) czytanie staje się bardziej płynne,szybsze i przyjemniejsze.
Dzięki za motywację do jeszcze większego czytania ;)