Kiedy świadomie zaczęłam organizować swoje życie osobiste i zawodowe, zrozumiałam, że coś wśród tych wszystkich dobrych rad kołczanów sukcesu nie działa.

Etap realizacji celów.

Każdy guru sukcesu mówi, że należy iść własną drogą. Ale jeśli się temu przyjrzeć, okazuje się, że w zasadzie polecają to samo.

Nie wierzysz, no to proszę. Ludzie sukcesu to ludzie, którzy:

  • wstają z samego rana, najlepiej o 5:30
  • medytują rano po 20 minut
  • piją kuloodporną kawę
  • mają dochód pasywny
  • pracują online
  • pracują na Maderze, Majorce albo Teneryfie
  • biegają
  • ćwiczą crossfit
  • poszczą
  • nie poszczą, bo jedzą tylko mięso
  • nie jedzą mięsa, bo są weganami
  • robią ładne zdjęcia na Instagrama
  • czytają 209595930 książek w roku

Mogę tak bez końca.

Nie zrozum mnie źle – nie chodzi mi o to, że to są złe cele czy dążenia. Każdy z nich jest naprawdę super.

Chodzi raczej o to, że wchodząc na drogę samoogarnięcia wybieramy drogę na skróty i kopiujemy te „jedyne słuszne” cele innych ludzi.

A przecież nawet jeśli każdy z nas ma podobne potrzeby, nie znaczy to że musimy osiągać je na te same sposoby.

Prosta sprawa:

  • pijemy buletproof coffee czy wybieramy tę czy inną dietę, bo chcemy być ZDROWI albo DOBRZE WYGLĄDAĆ;
  • biegamy maratony, ćwiczymy crossfit, bo chcemy być (oprócz dwóch poprzednich potrzeb) SPRAWNI;
  • dążymy do dochodu pasywnego czy pracujemy online, bo chcemy być NIEZALEŻNI czy WOLNI.

A te potrzeby można przecież zaspokajać na milion różnych sposobów, nie tylko tych z „pierwszych stron gazet” (a w tym wypadku „Pierwszych stron Instagrama” ;))

I tu właśnie do gry wchodzą osobiste projekty, czyli mój ulubiony sposób określania bardzo precyzyjnych, prostych w organizacji i rozliczeniu celów osobistych.

Czym jest osobisty projekt?

Osobisty projekt to dowolny, ograniczony w czasie i konkretny cel, którego wynikiem jest coś namacalnego, fizycznego. Osobisty projekt powinien być związany z twoim dążeniem do większego celu i wpisywać się jak najmocniej w to, co lubisz robić na co dzień.

Elementem dobrego osobistego projektu jest element tworzenia, czyli odpowiedź na pytanie: co mogę stworzyć, wymyślić, a następnie wykonać, by osiągnąć swój cel?

Tak zdefiniowany projekt:

  • tworzy zamkniętą całość – a więc jest ograniczony w czasie (najlepiej niezbyt długim);
  • stanowi wyzwanie – wyzwanie, rozumiane jako „nie przyjdzie mi to tak do końca łatwo”, w końcu chodzi o to, żeby trochę się nagimnastykować, a nie przejść przez proces spacerkiem;
  • jest konkretny i policzalny – najlepiej jeśli projekt zawiera dane i liczby w formule „zrobię rzecz X w czasie Y„;
  • spektakularny – nie chodzi tu o „wejdę na najwyższy budynek na świecie”, ale raczej o to, by być dumnym z efektu. Dobre projekty to takie, o których możesz powiedzieć innym w trakcie lub po ich zakończeniu – pochwalić się publicznie, w gronie bliskich znajomych albo nawet wpisać sobie do CV!;
  • kreatywny – pomyśl o nietypowym podejściu do problemu albo celu, który masz. Jakie wyzwanie możesz przed sobą postawić? Nie skupiaj się na tradycyjnych metodach osiągania celów, wymyśl coś kreatywnego!;
  • namacalny – efektem osobistego projektu powinno być coś, co zostanie z tobą na dłużej. Może to być coś tak fizycznego, jak np. konspekt książki („napiszę książkę w 30 dni”), ale też coś tak ulotnego, jak na przykład prywatny 30-minutowy koncert dla przyjaciół („chcę się nauczyć grać na gitarze, więc za pół roku dam prywatny koncert z minimum 3 utworami dla najbliższych”

Jak wybrać osobisty projekt?

Jednym z moich zawodowych projektów jest 50 webinarów w ramach Ogarniętych Poniedziałków. Chciałam się nauczyć robienia merytorycznych webinarów i mieć coś stałego na Life Geek i… proszę! :)

No dobrze, a jak to wygląda w praktyce?

Weźmy pod lupę jedno z najczęstszych postanowień noworocznych na świecie: chcę schudnąć.

W tradycyjnej metodologii ustalania celów, chudnięcie będzie wiązało się z ustaleniem takich celów, jak:

  • nie jem słodyczy przez 3 miesiące
  • biegam 2x w tygodniu
  • jem maksymalnie 1500 kalorii dziennie przez miesiąc

A teraz pomyślmy o tym w kategorii projektu. Żeby to zrobić zadaj sobie 3 pytania:

  • CZEGO CHCĘ: np. chcę schudnąć, dobrze wyglądać, itp.;
  • CO LUBIĘ ROBIĆ W ZWIĄZKU Z MOIM „CHCĘ?”: pomyśl o wszystkich standardowych sposobach osiągania tych celów i zastanów się, co w nich lubisz, a co nie, np.
    • uwielbiam gotować (bo standardowo trzeba trzymać dietę),
    • lubię długie spacery w ładnych miejscach;
    • nie cierpię siłowni i biegania;
  • JAKI KREATYWNY PROJEKT, ZAMKNIĘTĄ CAŁOŚĆ MOGĘ WYTWORZYĆ W ZWIĄZKU Z CELEM: i tu puszczamy już wodze wyobraźni, traktując to trochę jak… projekt na zaliczenie, np. na uczelni. Efekt tego projektu ma być namacalny, możliwy do sprawdzenia i taki, którym można się pochwalić publicznie, np.:
    • przygotuję 15 nowych potraw bez mięsa w 30 dni;
    • zrobię 12 (po jednym na każdy miesiąc) spotkań ze znajomymi ze (zdrową) kuchnią świata;
    • odwiedzę 20 parków przez rok;
    • zdobędę koronę Beskidów / Bieszczadów / innych gór między czerwcem a wrześniem;
    • wystartuję w biegu na 5km na koniec roku (to moje, choć ze względu na koronawirusa już mało możliwe :();

Jeśli nie wiesz, jaki projekt wybrać na początek, pobierz ebook „Poradnik przetrwania… dla twoich planów i celów„. Proponuję w nim bardzo proste ćwiczenie na trudny czas narodowej izolacji, który pomoże ci zupełnie nie stracić z oczu twoich najważniejszych celów.

Wszystkie opisane w nim obszary życia są idealnym punktem wyjścia do zaplanowania krótkiego, ciekawego i spektakularnego projektu!

Jak rozpisać osobisty projekt?

Dobrą zasadą jest spisywanie ABSOLUTNIE WSZYSTKIEGO, co tylko przyjdzie ci do głowy w związku z projektem.

Dochodzimy do mięsa, czyli tego, jak osobisty projekt przekuć na konkretne, zorganizowane działania.

Projekty, podobnie jak inne duże cele, warto rozpisywać biorąc pod uwagę konkretne przedziały czasowe – najczęściej kwartały, miesiące i tygodnie. Dokładnie tak, jak standardowe cele, dzielimy go na mniejsze części i regularnie monitorujemy jego realizację.

O takiej codziennej organizacji, a także o rozpisywaniu mniejszych projektów więcej będzie już niedługo w Hackbooku: Planowanie i organizacja.

Tu mogę podpowiedzieć, że dobrze rozpisany projekt powinien mieć co najmniej:

  • deadline – czyli termin wykonania albo czas trwania. Jeśli dopiero oswajasz się z wyznaczaniem nie planuj projektu na więcej, niż 2-3 miesiące. Lepiej poczuć satysfakcję z mniejszego projektu i następnym razem planować z większym rozmachem, niż porzucić go w trakcie;
  • checkpointy – czyli punkty kontrolne. Skoro wiesz już, ile zajmie ci projekt, podziel go na mniejsze części. Jeśli do końca kwartału chcesz przebiec w sumie 100 km, to na koniec tego miesiąca musisz zaliczyć 33 km, 2 miesiące od startu – 66 km i tak dalej. Z mojego doświadczenia wynika, że warto checkpointy dzielić tak długo, aż dojdziesz do tygodniowych odstępów czasu, ponieważ najprościej utrzymać organizację rozliczając się z samym sobą podczas przeglądów tygodniowych;
  • konkrety! – pora na wypisanie wszystkich zadań w projekcie. Najlepiej robić to według metody brain dump, czyli „mentalnego inwentarza”, który szczegółowo ćwiczymy w Hackbooku. Moją ulubioną metodą doszczegóławiania zadań z brain dump, jest zapytanie siebie: „co to konkretnie oznacza?” i schodzenie z zadaniami do takiego poziomu, gdy są już kompletnie niepodzielne;
  • nagroda – nie jestem zwolennikiem nagradzania się za osiąganie celów, bo to często kończy się nagrodą, od której uciekaliśmy (batonik za zrzucone kilogramy ;)). No ale ponieważ projekty mają bardzo określony koniec (i niekoniecznie jest to koniec dążenia do celu!), to myślę, że nagroda się należy. Przy dobrze zdefiniowanym projekcie sam fakt jego ukończenia i efekt końcowy (na przykład impreza ze znajomymi, połączona z oglądaniem zdjęć ze zdobycia korony Beskidów) może stać się nagrodą.

Jak zmieścić projekt w planie dnia / tygodnia / miesiąca?

I tu właśnie leży cały hack pogrzebany – jeśli twój cel będzie projektem, czyli kreatywnym wyzwaniem, które lubisz, masz dużo większe szanse, by znaleźć na niego czas.

Jeśli twój projekt nie jest zbyt ambitny (a jak z każdym celem, nie warto na początku przesadzać), to bardzo prawdopodobne jest, że nie ilość pracy do wykonania w tygodniu wcale nie będzie zatrważająco duża.

To właśnie jest piękno zamkniętych projektów. Powiedzmy, że chcesz nauczyć się grać na gitarze. Wymyślasz więc projekt, w którym za pół roku chcesz dać koncert dla swoich przyjaciół, składający się z co najmniej 3 utworów. Nauczenie się kilku utworów w pół roku jest o wiele prostsze do zaplanowania i rozłożenia w czasie niż nieokreślone „nauczę się grać na gitarze”, a już na pewno bardziej zachęcające niż „od dziś aż do nieskończoności będę ćwiczyć granie na gitarze 2 razy w tygodniu po godzinie”.

Ale wracając do sedna sprawy. Jak znaleźć miejsce na osobiste projekty? Uważam, że powinno się je planować przed wszystkim innym.

Codzienna bieżączka lubi rozciągać się na cały dostępny czas, zgodnie z prawem Parkinsona. Sprawy bieżące często są też pilne, więc w głowie urastają do ogromnych pożarów, którym trzeba poświęcić tyle czasu, ile tylko się da (kto nigdy nie wyznaczył sobie czasu na sprawdzanie skrzynki firmowej i utonął w odpowiadaniu na maile na cały dzień, ten dokładnie wie o czym mówię).

Dlatego planując, zawsze robię tak:

  1. Najpierw planuję nieprzesuwalne rzeczy (wydarzenia, wyjazdy, urodziny, spotkania);
  2. Następnie planuję realizację celów i projektów osobistych;
  3. Potem planuję wszystko inne.

Dzięki temu mam pewność, że moje osobiste cele są zaopiekowane i mogę systematycznie iść do przodu w ich realizacji.

Każdy z okresów (miesiąc / tydzień / rok) planuje się trochę inaczej – w Hackbooku: Planowanie i organizacja przeprowadzam cię przez ten proces za rękę, dodając do tego sporo checklist i plannerów do druku.

Jak podsumować własny projekt?

Osobiste cele i projekty po prostu trzeba podsumowywać. I to nie tylko dlatego, żeby zobaczyć, czy udało się je osiągnąć.

Podsumowanie pięknie rozprawia się z pytaniem: „Czy było warto?”. A to, proszę państwa, jest jeszcze jedna cudowna właściwość projektów.

Jeśli cel zamienisz na mały projekt, możesz zająć się nim „na chwilę”. I uwolnić się od jakiejkolwiek spiny w jego realizacji.

Weźmy na przykład cel: „chcę nauczyć się programowania”. Jako projekt obierasz sobie napisanie niedużej aplikacji mobilnej w 2 miesiące.

Działasz przez dwa miesiące i… okazuje się, że bardziej podobało ci się tworzenie grafiki do aplikacji niż jej kodzenie. W normalnym trybie po dwóch miesiącach byłbyś pewnie zakopany po uszy w tutorialach i ciągle nie potrafił zdecydować się, czy w to programowanie wejść czy nie.

W trybie projektowym po prostu wskakujesz w nową umiejętność czy cel „na chwilę” i bez zobowiązań. Jeśli nie wypali – trudno. Masz na koncie fajny projekt, którym potencjalnie możesz się pochwalić (grafik ze znajomością podstaw programowania to też cenny kąsek!) i możesz szukać dalej.

Podobnie można zrobić chociażby z wyborem nowej ulubionej aktywności fizycznej (kolejne projekty to kolejne miesiące z różnymi aktywnościami), diety, nowym hobby czy nawet tworzeniem produktów i usług w twoim biznesie.

Ja dokładnie tak samo, na próbę, przygotowuję dla ciebie Hackbooka o organizacji. Jeśli się przyjmie, powstanie cała seria. Jeśli nie – zostanie produktem, który bez problemu broni się sam.

Jak w takim razie podsumować osobisty projekt? Zadaj sobie te pytania:

  • czy udało mi się osiągnąć to, czego chciałem – jeśli cel projektu był dobrze zdefiniowany, będzie to proste TAK / NIE;
  • co poszło dobrze w projekcie? – co ci się najbardziej w nim podobało (jeśli nie chcesz kontynuować tego projektu, te wnioski przydadzą się do następnych);
  • co poszło źle w projekcie? – co przychodziło ci z trudem, było nudne i żmudne? (również przyda się do następnych projektów);
  • czy chcę zrobić kolejny taki projekt? – zdecyduj, czy warto kontynuować to, do czego się zobowiązałeś;
  • (jeśli tak) jak mogę sprawić, by następny etap był większy? – jeśli projekt ci się spodobał i chcesz działać dalej, postaraj się by następny cel był ambitniejszy od aktualnego;
  • (jeśli nie) jaki inny projekt mogę rozpocząć? – jak inaczej mogę podejść do tego problemu / mojego „chcę”? Jakie ciekawsze, inne rzeczy mogę zaplanować?

Projekty w praktyce, czyli jak ja podchodzę do realizacji celów

Moje 30 dni codziennego ruszania się, podczas których naprawdę pokochałam bieganie!

Moje cele są niemal w całości złożone z mniejszych lub większych projektów. Nie wszystkie chcę i muszę robić w ten sposób – sporo firmowych celów nie jest „uprojektowionych”, choć niemal każdy nowy lifegeekowy produkt powstaje „na próbę”, by odpowiadać jak najlepiej na wasze zapotrzebowanie.

Część moich projektów staje się 30-dniowymi wyzwaniami, jak na przykład:

A część przybiera zupełnie zwariowane rozmiary, jak obietnica 50 merytorycznych webinarów w ramach Ogarniętych Poniedziałków (nie próbujcie tego w domu!)

Mocno zachęcam cię do zaprzyjaźnienia się z projektami, bo to jeden z najfajniejszych i najbardziej satysfakcjonujących sposobów na realizowanie celow!

Hackbook: Planowanie i organizacja

Projekty, zarówno osobiste, jak i każde inne – a także po prostu codzienne działania, możesz nauczyć się planować i organizować z Hackbookiem: Planowanie i Organizacja.

W Hackbooku znajdziesz moje sposoby, systemy i hacki na to, jak zadbać o codzienną organizację.

Jeśli masz problemy z dobrym zaplanowaniem dnia, tygodnia czy miesiąca, by na 100% zmieścić wszystko i pamiętać o obowiązkach, nie wiesz jak zaprojektować listę to-do, by wreszcie się z nią wyrabiać i chcesz nauczyć się prostego, kuloodpornego procesu planowania prywatnie i zawodowo, to hackbook jest dla ciebie!

Hackbook to połączenie:
➡️ ebooka z teorią dotyczącą planowania
➡️ workbooka z ćwiczeniami, żeby od razu z tą teorią działać
➡️ plannera, bo w środku znajdziesz checklisty i plannery do druku!


Bardzo ciekawa jestem, czy masz taki własny, prywatny projekt, który pomaga ci realizować cele. A może właśnie teraz postanowiłeś taki stworzyć? Daj znać w komentarzu! :)